Relacja spóźniona, największe przeprosiny z mojej strony. Najpierw moje sprawy, potem pertrurbacje związane ze stroną. Tak czy siak, oto przed wami ostatnia możliwa relacja z zapomnianego eventu:
Pyrkon, Pyrkon i po Pyrkonie. Wreszcie udało mi się pierwszy raz na niego wybrać. Wiele osób wciąż mówi: „ahh, w 2010 to dopiero był Pyrkon”, „2007 to ostatni dobry Pyrkon, wtedy to było”, natomiast z perspektywy świeżaka mogę powiedzieć, że było warto być w Poznaniu i w tym roku.
Wejściówka na imprezę zapewniona przez organizatorów.
A cały Pyrkon był… duży, bardzo duży. Przyzwyczajony byłem do małych konwentów, a to co na miejscu zobaczyłem okazało się większe niż WGW. Cały teren podzielony był na hale. W jednej różne figurki, modele, pojazdy, w innych strefy do chilloutu i pogrania w planszówki, no i oczywiście mnóstwo hal z prelekcjami, wykładami i spotkaniami z fanami.
Kolejną dużą sekcją imprezy była strefa handlowa. Dużo stoisk z gadżetami z anime, z grami wideo, z planszówkami. Ceny na stoiskach nie były złe. Zakupiłem sporo przypinek, naklejek, komiksów, jakiś kubek nawet się trafił, i nie zbankrutowałem aż tak bardzo. Ogromnym plusem konwentów jest też to, że często na stoiskach stoją sami autorzy danych produktów – rysownicy, pisarze, malarze, a skoro jest to największy konwent w Polsce to i najbardziej znani twórcy się pojawili. Fajnie było spotkać swoich ulubionych autorów (zwłaszcza dem oraz Makowe Arty ❤), ale wiadomo – nie samymi przypinkami człowiek żyje, trzeba też coś jeść i pić. Niedaleko targów znajduje się spora galeria handlowa, z dużym wyborem restauracji – fastfoody z burgerami, pizzerie, ryby. Jest co jeść.
Z punktów charakterystycznych konwentu muszę przede wszystkim wspomnieć fajny cosplay. Do najbardziej kreatywnych zaliczę na pewno samochód z Initial D i automat z Kung Fury, a oprócz tego wszędzie były setki kostiumów z anime, gier i filmów. Sama zabawa w chodzenie po halach i rozpoznawanie postaci była świetna. Nawet ja cosplayowałem redaktora arhn.eu w ładnej koszulce z napisem, więc nawet ktoś mnie rozpoznał, pozdrawiam te wszystkie 10 osób, co podbijało, rozmawiało (szczególnie Franka) i pytało czemu jestem ja, a nie Archon. Za rok może mi lepiej wyjdzie.
Chcąc zaznać prawdziwych konwentowych przygód, postawiłem na full Pyrkon experience i nocowałem w tym słynnym sleeproomie. Chociaż fajnie było usłyszeć legendarne „Zaraz będzie ciemno!”, spanie na podłodze było całkiem komfortowe z paroma kocami, tak było parę elementów utrudniających życie na miejscu. Najpoważniejszym okazał się absolutny brak gniazdek na terenie sleeproomu (ze względów bezpieczeństwa). Głównie chciałem utrzymać przy życiu telefon, laptop i ewentualnie konsole. Ratowałem się pobliską galerią handlową, strefą dla mediów i niektórymi salami. Jakby nie liczyć laptopa i konsol, to telefon i do niego jakiś pojemniejszy powerbank powinny wystarczyć każdemu zainteresowanemu konwentowiczowi.
Jeśli chodzi o tematykę serwisu, czyli gierki, to polecam artykuł Kebaba o pyrkonowych indykach. Na miejscu było też Nintendo – z 3DSami i Switchami, stoisko prawie 1:1 jak to z Warsaw Games Week. Miło było znowu pograć w MK8D ze znajomymi i w parę innych hitów, jeszcze bardziej utwierdziło mnie to w kupnie tej konsoli.
Pojawiła się też organizacja Dawne Komputer i Gry – z wieloma konsolami, starymi komputerami, monitorami. Świetnie było pograć z nieznajomymi w Mario Kart 64 czy samemu porysować w odpowiedniku painta na Macintoshu Classic.
Nie mogę narzekać na poziom prelekcji. Niektórzy moi znajomi narzekali na opóźnienia, sprzęt lub nieobecność/nieogarnięcie gżdaczy. Mój największy problem z prelekcjami jednak był taki, że było ich dużo, wszystkie bardzo ciekawe i często nie wiedziałem na co najbardziej warto iść.
Pojawiłem się na paru wykładach ekipy Comics Weekly i wyszły wyśmienicie. Ekipa dobrze współgrała ze sobą, ich konwersacji świetnie się słuchało, dobrze argumentowali swoje „kłótnie”. Wyszło dokładnie tak, jak ich filmy, podcasty i streamy, z tym że na żywo, z interakcją z widownią no i po wszystkim można było podbić, wziąć autograf czy zrobić sobie wspólne zdjęcie. Przyszli ze świeżym materiałem, który nie był nagrywany więc nie pojawi się w internecie, warto było postać w kolejce i w przyszłych edycjach warto też przeznaczyć na to trochę czasu.
Prelekcja Grahama Mastertona, brytyjskiego mistrza horrorów, była niesamowita. Odbyła się na największej sali, Sali Ziemi, i wyszła bardzo ciekawie, jak na samodzielnym spotkaniu z autorem z okazji premiery nowej książki. Opowiedział o początkach swojej kariery, gdy zaczynał w redakcjach różnych czasopism, przeprowadzał wywiady z różnymi ludźmi aż wreszcie skończył publikując swoją pierwszą książkę o… seksie. Opowiedział też o swoim związku z Polską, który jest całkiem długi i zabawny.
Z ciekawszych pojawiłem się też na pokazie mody inspirowanej fantasy, superbohaterami, cyberpunkiem i innymi stylami popkultury. Modelki i modele poruszali się bardzo profesjonalnie i odgrywali na parkiecie scenki dobrze prezentując noszone stroje. Każda część pokazu brandowana była różnymi markami, które potem można było sprawdzić w internecie lub znaleźć na hali ze stoiskami obok i od razu zakupić kreację.
Główne plusy Pyrkonu: znajduje się mniej więcej w środku kraju, niedaleko dworca kolejowego. Z każdego punktu w Polsce nie jest aż tak daleko i da się dojechać. Posiadając iluś znajomych zainteresowanych klimatem fantasy, superhero, gier, anime, jest to jedna z lepszych imprez do spotkania. I mnie udało się spotkać dosłownie parudziesięciu ludzi, z parunastoma porozmawiać no i wreszcie wielu też pierwszy raz zobaczyć na oczy. Poznań miejsce spotkań w końcu, i Pyrkon się na to idealnie nadaje. Jak ktoś chce jechać sam, nikogo na miejscu nie spotykać, kupić jakieś rzeczy, pochodzić na prelekcje i wrócić – można, oczywiście. Jednak to zapewni każdy inny konwent w Polsce. Pyrkon polecam do spotkania znajomych i/lub poznawania nowych ludzi.
Jak na mój pierwszy Pyrkon – mega. Bardzo się podobało. Za rok też będę. Do zobaczenia na miejscu 26-28 kwietnia 2019!
BONUS – spotkanie PGG, Poznańskiej Gildii Graczy – PGG Connect
Dodatkowo pojawiłem się na spotkaniu Poznańskiej Gildii Graczy, bardzo dziękuję organizatorom za taką możliwość. Wraz z redaktorem Kebabem porozmawialiśmy z paroma sławnymi nazwiskami z branży growej (z tej części dziennikarskiej), z przedstawicielami firmy MSI oraz twórcami gry Ancestors: Legacy, z firmy Destructive Creations.
Udało nam się zagrać w ten świeży tytuł. Mocne skojarzenie z klasykami RTSo-RPGów, w które kiedyś dużo grałem (na pewno mocno ParaWorld, trochę Spellforce, Heroes of Annihilated Empires a może nawet Sacrifice? Ale to już luźne skojarzenie klimatem). Skradałem się Wikingami w lesie nocą, przekradałem za przeciwnikami przeszukującymi knieje z pochodniami, potajemnie wykradałem im pożywienie z obozów. Wreszcie dzieliłem ich na grupy, rozdzielałem od reszty i zabijałem. Ta jedna misja, którą udało mi się sprawdzić, naprawdę mi się podobała i czuję, że pełna gra musi być bardzo satysfakcjonująca. Po upgradzie komputera na pewno się zaopatrzę.
Upgrade może nie musi być konieczny, ale na pewno przydałby się do komfortowego grania. Sprawdzałem grę na nowym laptopie gamingowym firmy MSI. Naprawdę spora sztuka, ciężka, ale za to gra w fullhd, 120 klatkach na sekundę i bez zająknięcia. Reklamy robić nie będę, ale szanuję za wsparcie PGG – jeśli ktoś szuka naprawdę mocnego laptopa, naprawdę powinien sprawdzić ofertę MSI.