Nie planowałem skupiać się na rodzimych produkcjach w wyzwaniu, a tu proszę – trzecia taka gra. I podobnie jak poprzednie jest wybornym tytułem, pozytywnie się wyróżnia i najprawdopodobniej zapamiętam ją na długo.
Fabuła jest niczym wyrwana z filmu akcji lat 80-tych. Zła korporacja, dla której pracował twój ojciec, okazała się być – uwaga – zła i go zamordowała. Ty, wcielając się w jego córkę, musisz go pomścić. Przez 15 misji tropisz po kolei 5 bossów nikczemnej firmy i zabijasz ich z zimną krwią. Całość jest podzielona na 5 rozdziałów po trzy misje. Dwie pierwsze polegają na eksplorowaniu sporej mapy i znalezieniu obecnej lokalizacji danego bossa, w trzeciej trzeba go pokonać, oczywiście wraz ze sporą obstawą, która nie podda się bez walki.
Ale fabuła to tylko miły dodatek budujący klimat. Głównym daniem jest gameplay, który jest tak satysfakcjonujący, że przeszedłem grę właściwie 3 razy (lata temu do połowy, teraz ponownie całe i zaraz po tym na New Game+). Na początku każdej misji pojawiamy się przed budynkiem ciągnącym się wysoko do góry lub głęboko pod ziemię. Przede wszystkim trzeba go dobrze zinfiltrować. Możemy swobodnie poruszać się po planszy: skakać, wciągać po linie, wspinać po ścianach i poruszać się po suficie. Możemy patrzeć do wnętrz budynków i na rozstawienie przeciwników, co pomoże nam zdecydować, którym wejściem warto się wkraść, żeby sprawić im niespodziankę, może to być oknem, drzwiami czy windą. Gdy uda się nam dostać niepostrzeżenie, będziemy mogli przebić mieczem na wylot lub powiesić za szyję pod sufitem (podobnie jak Batman w serii Arkham) tych bardziej nieostrożnych przeciwników.
W tym momencie ujawnia się największy minus produkcji. Po takim tytule spodziewać by się można większego nacisku na skradanie się, jednak niezauważonym można zlikwidować wyłącznie jakieś 10% przeciwników. Co więcej, inni nieprzyjaciele po cichym zabiciu kogoś na drugim końcu pokoju potrafią nagle przestać stać w miejscu, gapiąc się w ścianę, i zacząć bardzo dokładnie się rozglądać. Szybko zauważają pozostawione ciała i ogłaszają alarm (co oznacza przybiegnięcie większej ilości rywali oraz niezaliczenie celu niezwracania na siebie uwagi – w zwykłej grze nie zdobędziemy przez to punktu umiejętności, a na NG+ spowoduje to przegranie misji). Mamy 10 sekund na uciszenie takiego delikwenta, tak więc nie pozostaje nic innego jak skoczyć wprost na niego. W takim momencie wszyscy nas zauważają i gra przełącza się w tryb walki.
Rozgrywka przemienia się wtedy w turówkę, w której każda sekunda do wezwania alarmu jest jedną turą. W trakcie własnej kolejki możemy na kogoś skoczyć i go obalić, a jeśli jesteśmy wystarczająco blisko, to nawet wykończyć go mieczem. Trzeba planować swoją akcję biorąc pod uwagę ruchy przeciwników przy pomocy np. trajektorii ich wystrzałów, zaznaczonej czerwoną linią na planszy. Nie ważne, że jesteśmy blisko przeciwnika i możemy go teraz załatwić, skoro w tym samym momencie inny agresor nas zastrzeli. Trzeba więc skoczyć w inne miejsce i obalić tamtego oponenta albo poczekać aż będzie przeładowywał broń. Do tego za zrobienie misji bez zwołania alarmu oraz skrzywdzenia cywilów otrzymujemy punkty umiejętności, które można wymieniać na nowe ruchy czy zabawki do użycia w trakcie walki, pozwalające nabić parę zabójstw pod rząd. Pod koniec gry z tym wszystkim można poczuć się mocarnie, np. wparowując w sam środek pokoju, robiąc kombosy wywracające na kolana tuzin przeciwników czy pozwalające na wykonanie dwóch tur pod rząd. Tu też przychodzi rzecz do ponarzekania. Otóż czasem odnajdywałem się w takiej sytuacji, że fajnie byłoby użyć kombosa do rzutu mieczem. Jednak poszło mi tak dobrze, że nabiłem pasek do końca i… dostałem dodatkową turę. A znajdowałem się w takim miejscu, że lepiej żebym się nie ruszał, bo dostanę kulkę. No i trochę mnie gra ukarała za bycie zbyt dobrym. Zdarzyło się to parę razy pod koniec gry. Miły byłby wybór umiejętności, a nie narzucona „najlepsza”.
Ale oprócz tego walka została dobrze przemyślana i jest po prostu miodna. Wyrzucanie przeciwników przez okna, bujanie się na linie tak, by uniknąć wystrzału i zbliżyć się do wroga, wreszcie wysprzątanie całego pokoju i czerpanie z tego wszystkiego satysfakcji. W grze walczy się ze zwykłymi gangsterami z pistoletami, gośćmi z karabinami (których strzały ciągną się przez parę kolejek, a na NG+ także podążają za tobą) czy wielkimi samurajami w zbrojach, których trzeba uderzyć parę razy. Lubię, gdy gry mają jakiś ciekawy pomysł na siebie, wykonują go dobrze i w trakcie przechodzenia rozwijają go i uatrakcyjniają, jak właśnie tu. RONIN nawet śmieje się sam z siebie, np. z tego, że bardzo często tłucze się w nim okna, nawet pod ziemią.
A to wszystko w całkiem prostej, lekko „flashówkowej” grafice. Na pewno jest to trochę odświeżające po standardowym, indyczym pixel arcie, ale nie jest to nic specjalnego. Grafika jest czytelna i poprawna, a design bardzo przyjemny. Czuć inspiracje japońskiego cyberpunku w designie przeciwników i stylu całej fabuły. Ale jeśli chodzi o część praktyczną tej minimalistycznej grafiki, to jest trochę gorzej. Na przykład skok wykonuje się klikając i przeciągając myszkę, rysuje się wtedy strzałka, która pokazuje gdzie postać wyląduje, ale nie jest to dokładne. Przy małych skokach strzałka pokazuje, że zeskoczymy z platformy na niższe piętro, ale zamiast tego postać jedynie się lekko poruszy i już jesteśmy trupem. Poza tym, wrogowie mają nad głowami cyfry – zazwyczaj chodzi o te 10 sekund do wezwania alarmu. Czasem jednak przeciwnik przeładowuje broń i mamy parę sekund zanim będzie gotowy znowu zaatakować. Przyznam, że zauważyłem tę mechanikę dopiero po paru misjach, ponieważ oznaczenie czy ktoś wzywa pomoc, czy przeładowuje, absolutnie niczym się od siebie nie różnią.
Ponarzekałem trochę na ten tytuł, ale to tylko dlatego, że naprawdę przypadł mi do gustu. Gra z dobrym pomysłem i wykonaniem, dobrze do mnie trafiła. Tym bardziej więc te drobne niedoskonałości wyróżniały się z całości. Wszystko to mam nadzieję zostanie doszlifowane w sequelu, a póki co koniecznie kupujcie jedynkę.
Platforma: PC [Steam]
Czy zagrać: warto
Dla kogo: fani skradanek i zabijania w stylu dalekiego wschodu
Na liczniku: 20h + New Game+ + wszystkie osiągnięcia
W jednym zdaniu: dobra polska produkcja, fajny klimat, gameplay bardzo przyjemny