Jak część z was już wie postanowiłem stworzyć serię PC Kebab Race poświęconą w całości poszukiwaniu super ofert, zniżek, wyprzedaży – ale w dużej mierze również pracowaniu z tym co mamy pod ręką – bo może się zdarzyć, że macie w swoim zasięgu już gotową bazę, którą wystarczy nieco ulepszyć. Taka jest również historia mojego własnego komputera. Na dobrą sprawę pierwszego, który złożyłem od podstaw.
Od paru miesięcy nosiłem się z zamiarem uzbierania na swój własny komputerek, który mógłby aspirować do miana gamingowego. Chciałem go złożyć z nowych części, a budżet zakładał wydanie ok. 3000 zł. Nie miałem jednak szczególnie dużo doświadczenia w składaniu pecetów – ot ze 2 razy rozkręciłem swojego laptopa, raz zmieniłem kumplowi kartę graficzną – jednym słowem niewiele – dlatego szukałem okazji jak się tego nauczyć możliwie niskim kosztem. A jako, że moim życiowym mottem jest “Za pytanie się nie płaci” poszedłem do chłopaków z IT w moim korpo i zapytałem czy mają jakiegoś na wpół zdechłego blaszaka na którym mógłbym potrenować rozkręcanie i skręcanie. I co? Okazało się, że owszem! Jest jakiś zdechlaczek, którego próbowali ratować, ale nie byli w stanie zlokalizować błędu – komputer działał coraz wolniej i wolniej więc poszedł w odstawkę. Tego samego popołudnia wsiadłem do samochodu z biurową jednostką HP Pro 3500.
W domu go rozkręciłem i nie mogłem uwierzyć własnym oczom – pod stockowym coolerem krył się najmocniejszy procesor wsadzany do tego modelu HP czyli i5-3470 – używane chodziły wówczas za ok. 300-350 zł. Obecnie można dostać taki w okolicach 200-250 zł. Zaczyna się dobrze. A okazało się, że jest jeszcze lepiej – chłopak z IT nie kłamał mówiąc, że próbowali go trochę przyśpieszyć – w slotach na kości RAM znalazłem 2 cruciale DDR3 o łącznej mocy 16 giga i taktowaniu 1600MHz. Całość na stockowym mobasie z chipsetem H61. Powód dla którego komputer chodził bardzo wolno o dziwo znalazłem bardzo szybko bo przy pierwszej próbie – ale teraz po rozkręceniu parunastu innych pecetów stwierdzam, że to musiał być fart początkującego. Część z was pewnie już się domyśla co było problemem – walnięty zasilacz. Najprościej ujmując nie doprowadzał dość dużo prądu do podzespołów aby zapewnić ich odpowiednio szybkie działanie.
Dlatego po szybkiej kalkulacji stwierdziłem, że wolę przyoszczędzić i wydam to co już miałem zaoszczędzone, czyli równowartość trochę ponad 1000 zł na brakujące komponenty, zamiast czekać kolejne 2 miesiące aż uzbieram całość. Miałem na miejscu fajny procesor, cooler, sporo RAMU, czytnik optyczny i obudowę – należało więc znaleźć dysk, kartę i zasilacz, żeby na dobrą sprawę postawić całkiem sensowny komputer.
Jeżeli chodzi o dysk to od dawna wiedziałem jaki chcę – powszechnie zbierający świetne recenzje, a jednocześnie nie dramatycznie drogi ADATA Ultimate SU800 o pojemności 256 GB. Więcej czasu poświęciłem na znalezienie karty – kiedy polujesz na okazję, nie zawsze możesz sobie pozwolić na luksus dużego wyboru – miałem kilka modeli kart upatrzonych, które nie bottleneckowałyby mojego procesora a jednocześnie nie były szalenie drogie. Jako, że na rynek właśnie wychodziły GTXy 1050 Ti swoją uwagę skupiłem na generację starczych 900-kach. Tak też upatrzyłem sobie aukcję z dość standardowym na oko GTXem 950 od EVGA. Zadowolony, że udało mi się wygrać aukcję paręnaście funtów poniżej ceny rynkowej pojechałem po pracy go odebrać. Pani, która go sprzedawała ucieszona tym, że nie będzie musiała iść na pocztę i bawić się w wysyłkę odpuściła mi jeszcze parę funtów dlatego na miejscu zapłaciłem równo 80 funtów, czyli jakieś 20% mniej niż wówczas na rynku chodziły podobne karty w podstawowej 2 gigowej wersji. W domu okazało się, że owszem – karta jest 2 gigowa – ale zarówno mi jak i sprzedającej umknął najwyraźniej jeden istotny szczegół, czyli dopisek SC oznaczający Super Clocked – innymi słowy karta była fabrycznie podkręcona do wyższych osiągów i mogła pochwalić się zauważalnie lepszymi wynikami niż jej niepodkręcone koleżanki. Dla mnie bomba! Ostatni etap to zasilacz. Na tego polowałem już trochę dłużej – założenie było takie, że chcę ustrzelić używaną jednostkę z certyfikatem 80 plus i mocą co najmniej 500W. Budżet zakładał wydanie coś około 30 funtów – nieco więcej gdybym znalazł coś zasadniczo lepszego. Szukanie zajęło mi ok. tydzień. W międzyczasie uciekło mi kilka fajnych okazji i zacząłem się już frustrować, że nie uda mi się niczego znaleźć, ale niedługo później wygrałem aukcję na 600W zasilacz marki OCZ z certyfikatem 80 plus bronze i semi-modularnym okablowaniem i to za jedyne 35 funtów! Okazało się, że gość w imię gruntownego upgreadu swojego sprzętu rozkręcił cały komputer na części i sprzedawał jeszcze kilka komponentów – jako, że kartę miałem już kupioną, a w kiesy zostało trochę talarów postanowiłem przeszperać co tam jeszcze sprzedaje. I tak trafiłem na dość antyczną już, bo ponad 10 letnią, ale nadal znakomitą obudowę czyli Antec 900. Niestety na aukcji nie udało mi się wygrać – ktoś mnie przelicytował jakąś absurdalną wprost kwotą. Następnego dnia jednak sprzedający się odezwał mówiąc, że tamten licytujący chciał żeby obudowę wysłać do Brazylii i wszystko pachniało jakimś scamem więc jako, że byłem drugim licytującym i i tak wpadam po zasilacz to czy chcę kupić za kwotę jaką proponowałem. Powiedziałem, że za taką kwotę jak dawałem wczoraj to nie ale jak opuści do 45, to dam mu 80 na miejscu za combo zasilacz + obudowa w gotówce. Zgodził się. I w taki właśnie sposób narodził się mój pierwszy, uczciwie złożony od początku do końca komputer, którego do teraz używam do grania, pracy i montowania filmów i jak na razie nie mogę absolutnie narzekać.
Skoro znacie już historię przejdźmy do nieco bardziej precyzyjnego przewodnika po najważniejszych komponentach, które już wymieniłem.
Sercem mojego PCeta jest już nieco leciwa ale nadal silna jednostka od intela, czyli i5-3470. Ten obecnie 5-letni procesor kosztuje ok.250- 300 zł, ale dzięki 4 rdzeniom o taktowaniu do 3,6GHz oraz pamięci cash rzędu 6 mega jest to całkiem dobra jednostka.. Procesor operuje na architekturze Ivy Bridge w litografii 22 nm oraz posiada wbudowany układ graficzny Intel HD Graphics 2500. Przy poborze mocy na poziomie 77 watów nie jest to nie jest wybitna jednostka ale dostatecznie mocna abym w czasie pracy z nią nigdy nie doświadczył, żadnych przykrych problemów.
Moja karta EVGA GTX 950 Super Clocked posiada 2GB pamięci DDR5, 768 rdzeni CUDA a całość oparta jest na architekturze Maxwell i obsługuje najnowszy DirectX 12. Do karty możemy podpiąć bezpośrednio do 4 ekranów, a maksymalna rozdzielczość wyświetlana to 4k z maksymalnym odświeżaniem obrazu na poziomie 240 Hz – tak przynajmniej wynika z założeń na papierze ale nie miałem okazji jeszcze pchnąć jej do takich osiągów. Chłodzenie zapewnia jeden bardzo cichy wentylator. TDP w naturalnych warunkach nie powinno przekraczać 90W a do poprawnego funkcjonowania oprócz wpięcia kart do odpowiedniego slotu PCI express, musimy również podłączyć 6-cio pinowy konektor bezpośrednio z zasilacza. Podstawową różnicą między tym modelem a jej podstawowymi wersjami jest oczywiście taktowanie rdzenia. Podczas gdy bazowe wersje posiadają taktowanie na poziomie 1024 MHz oraz 1188 MHz w trybie Boost, moja może się poszczycić taktowaniem na poziomie 1152 MHz oraz aż 1342 MHz w trybie boost, co zauważalnie przekłada się na osiągi.
Płyta główna to stockowy, okrojony układ ze stacji roboczych HP na chipsecie H61. Otóż tak się składa, że posiadam jeszcze 3 płyty z gniazdami LGA1155 – jedną kupiłem myśląc, że to będzie B75 – na miejscu jednak okazało się, że to Z77, ale z jakiś powodów nie mogłem zmusić jej do działania, a nie mam czasu na precyzyjny troubleshooting obecnie. Czeka na swoją kolej. Kolejne 2 kupiłem na pchlim targu – te jak moja obecna również operują na H61, ale mają ładniejsze kolorki i nie są tak brutalnie okrojone – nie miałem jednak jeszcze okazji ich przetestować. Czekają na swoją kolej.
RAM to dwie 8 gigowe kości od Cruciala o taktowaniu 1600MHz i opóźnieniu na poziomie CL11. Tak naprawdę nie mam nic więcej o nich do powiedzenia bo nie mają ani sportowych radiatorów ani ledów – za to dobrze radzą sobie z tym do czego ich potrzebuję.
Obudowa – wspomniany już Antec 900 – po raz pierwszy na rynku pojawiła się pod koniec 2006 roku, a to oznacza, że dostępna jest już od ponad 10 lat. Mimo swojego wieku i dość archaicznych rozwiązań, m.in. braku miejsca na 2.5 calowe dyski SSD, jest świetną puszką, a w dodatku bardzo podatną na modyfikacje o czym świadczyć może choćby fakt, że w dalszym ciągu można kupić nowe za blisko 500 zł. W obudowie znajdziemy ogromny 200mm wentylator na topie oraz 2 podświetlane na niebiesko wentylatory na froncie pokrytym meshową siatką. Wracając jeszcze na chwilę do góry znajdziemy tam nieduży panel z 2 wejściami USB, 2 wejściami na mini jacka dla słuchawek z mikrofonem oraz standardowo przyciski power i reset. Zaraz za nimi znajduje się nieduża wnęka, która może pomieścić wszelkie pierdółki, walające się w innym wypadku wszędzie dookoła jak śrubki, karty SD, pamięci USB czy niewielki mixer jak w moim wypadku. Panel boczny zdobi natomiast połączenie okienka z plexi i siatki meshowej. W środku natomiast znajduje się mnóstwo miejsca i zatok stąd w połączeniu z niską ceną model ten jest bardzo popularny wśród modderów a na YT można znaleźć najdziwniejsze przeróbki. Całość jest dość spora i ciężka, ale nie można jej odmówić jakości wykonania, użyteczności oraz całkiem fajnego wyglądu mimo upływu lat.
Jeżeli chcecie zobaczyć benchmarki oraz wydajność w grach tych podzespołów zapraszam do obejrzenia video, które zamieściłem powyżej!