Gry niezależne
Uwielbiam tę specyficzną atmosferę targów: od całkiem dużych firm po kompletnych amatorów z dziewiczym tytułem – ah, gry niezależne. Zawsze można porozmawiać, dowiedzieć się czegoś o grze, a przy produkcjach na wczesnym etapie prac wystawcy bardzo chętnie słuchają uwag graczy i można poczuć, że ma się jakiś wpływ. Widać też obecne trendy w branży, na przykład ogromne zainteresowanie Switchem – większość studiów planuje wypuścić port na ten sprzęt. Było też sporo przygodówek, każda z innym podejściem do tego gatunku. Gdy TSIOQUE polega na częstym umieraniu i kolejnych próbach, Brassheart jest bardziej przegadaną grą, a 3 Minutes to Midnight polega na mocnym główkowaniu i zarządzaniu ekwipunkiem.
Tavern of Emyr Barbarous
SQRT3 – Facebook
Gra podobna trochę do Overcooked, choć jeszcze bardziej do przeglądarkowych klasyków dawnego internetu, jak na przykład Penguin Diner. W niecodziennym otoczeniu trzeba biegać po knajpie, zbierać zamówienia, przygotowywać i roznosić jedzenie. Jako Emyr Barbarzyńca otwieramy własną tawernę z różnymi dziwnymi potrawami i obsługujemy wszelkiej maści stwory ze światów fantasy. Przez cały dzień należy przygotowywać pokarm, bronie, różne artefakty, usługiwać gościom oraz sprzątać po nich. Na wieczór podsumowanie dnia, przeliczenie pieniędzy, zakup nowego sprzętu do pracy.
Gra powstaje głównie z myślą o urządzeniach z ekranami dotykowymi. Na stoisku były dostępne dwa duże tablety: jeden ze sterowaniem dotykowym, a drugi, na którym grałem, z padem. Nie było to zbyt wygodne, gałką trzeba było się przełączać pomiędzy wszystkimi opcjami po kolei w tę i z powrotem, by wybierać potrawy i je zanosić. Oczywiście na platformach mobilnych to nie będzie problemem, zaś na komputerach osobistych będzie można sterować myszką. A co z konsolami? W planach jest wersja na Switcha, który, jak wiadomo, ma ekran dotykowy. Jasne, w trybie zadockowanym trzeba będzie korzystać z pada, ale wystawcy słuchali ludzi i zbierali pisemne ankiety z opiniami i uwagami na ten temat.
Już teraz gra miała w sobie ten uzależniający element „jeszcze jednego dnia”. Ponadto twórcy słuchają opinii graczy, więc może być tylko lepiej. Zakup wersji na Switch, by grać mobilnie, może oznaczać posiadanie dobrego tytułu do zabicia czasu.
Gatewalkers
A Square Softworks – Strona produkcji
Z racji tematyki targów większość gier jest bardziej staroszkolna, przeznaczona dla jednego gracza, bądź należąca do jakiegoś zakurzonego gatunku. Gatewalkers wyróżnia się spośród nich naciskiem na internetowego co-opa (chociaż oczywiście gra samemu też będzie możliwa).
Ziemię spotkała straszna katastrofa, a ludzkość traci nadzieję na lepsze jutro. Przynajmniej do chwili odkrycia tajemniczych portali, pozwalających przenosić się do różnych ciekawych światów. Tak powstają tytułowi przechodzący przez bramy – podróżnicy przemierzający nieznane krainy w poszukiwaniu surowców potrzebnych rodzimemu wszechświatowi. Na targi przygotowana została jedna kraina (leśna), ale zarys fabuły pozwoli na stworzenie wielu różnorodnych poziomów (słyszałem o planach na chociażby lodowe pustkowia). Każda wyprawa po loot dla starego świata jest świetnym pretekstem do włączenia misji z paroma znajomymi i spędzenia miłego wieczoru. Sam gameplay to trzecioosobowy hack and slash, na razie jeszcze skromny, ale mam nadzieję, że twórcy popracują nad dużą ilością przeciwników, ataków oraz broni.
Mało jeszcze wiadomo o tym tytule, ale dla fanów tego typu gier zapowiada się dobra pozycja do zakupu z grupką znajomych.
Elderborn
Hyperstrange – Strona Steam
Gra, przy której spędziłem najwięcej czasu. Jest to szybki slasher w klimacie fantasy. Przypomina trochę ostatnią iterację Dooma, tylko bez żadnego strzelania (przynajmniej w demie, być może w pełnej wersji jakaś magia to umożliwi), ale pomysł na gameplay jest całkiem podobny. Opiera się on na dużej mapie, po której trzeba biegać i makabrycznie pozbywać się przeciwników. Na początku poruszałem się powoli i zabijałem każdego, ale potem już bawiłem się w speedrunowanie i omijanie wszystkich.
W grze walczyłem z kilkoma gatunkami przeciwników przy pomocy paru rodzajów broni. Zauważyłem też lekkie inspiracje Metroidem: dopiero po zdobyciu młota mogłem cofnąć się do wcześniejszych miejsc i otworzyć zamknięte przejścia. Gra wygląda ładnie dzięki ciekawemu otoczeniu. Elderborn jest na razie dostępne do zakupu we wczesnym dostępie, jeśli w pełnej wersji znajdę jeszcze więcej broni, przeciwników i kilka różnorodnych lokacji, to zdecydowanie kupię. W planach również jest wersja na Switcha, co brzmi jak dobre miejsce na tę grę.
TSIOQUE
OhNoo Studio – Strona GOG
Studio OhNoo! zyskało trochę sławy przy niedawnej aferze związanej z cenzurą ich poprzedniego tytułu, Tormentum, w sklepie Play. Wtedy właśnie pierwszy raz usłyszałem o tym studiu, a ich gra bardzo mnie zainteresowała, wyglądała na bardzo mroczną i klimatyczną. TSIOQUE nie mogłoby się od niej różnić bardziej – to śliczna przygodówka z uroczą księżniczką w roli głównej. Spodobała się ona redaktorowi Kebabowi już na Gamescomie i wyszła w listopadzie zeszłego roku, ale mimo wszystko mało o niej mówiono, a zdecydowanie zasługuje na większy rozgłos.
Gra jest trochę trudna i bardzo często się w niej ginie. Cały czas trzeba sprawnie reagować na pojawiających się przeciwników, szybko myśleć czy uciekać (a jeśli tak, to jak?), czy atakować. W razie porażki pojawiamy się kilka chwil wcześniej, a po paru nieudanych próbach gra trochę nam pomaga, podświetlając co trzeba kliknąć. Tymi nieustannymi próbami i różnymi możliwościami (które w większości kończą się makabrycznie) przypomina mi to Dragon’s Lair. Bardzo ciekawe podejście do przygodówki.
Główną postacią jest tytułowa księżniczka Ciok, która musi się uwolnić z więzienia, a następnie przejść cały zamek, pokonując przeciwników i rozwiązując zagadki. Wszystko jest bardzo ładnie narysowane, zwłaszcza nasz pomocnik Pajączek. Intro nadaje klimat bajki opowiadanej na dobranoc, czytanej przyjemnym głosem Roberta Gonery. Z pewnością będzie to świetny tytuł do przejścia samemu lub z dzieckiem, ponieważ sama pociecha może mieć trochę problemów z przejściem.
Brassheart
Hexy Studio – Strona Steam | Strona produkcji
Kolejny point-and-click, kolejna interpretacja tematu. Gra jest aktualnie we wczesnej fazie produkcji, co widać. Nie wszystkie dialogi się odpalały, a do grania dostępny był mały wycinek. Jak wspomniałem, jest to bardziej przegadana gra. Dużo długich dialogów (których pewnie będzie się miło słuchało w pełnej wersji, gdy będą się odtwarzać), co na targach nie przyciąga za bardzo z powodu ich głośnej, chaotycznej natury. Niestety nie oczarował mnie ten tytuł: animacje trochę sztywne, styl graficzny to nie moja bajka. Ale chętnie dam drugą szansę, gdy twórcy dopracują już tytuł i będę mógł na spokojnie, w domowym zaciszu, wciągnąć się w historię.
Synth01
DeepShift Games – Strona studia
Chyba najprawdziwszy indyk ze wszystkich z wydarzenia, do tego w bardzo wczesnej fazie produkcyjnej (team developerski liczy 4 osoby, autorzy szacują aktualny poziom prac na 100+ godzin tworzenia oraz 230 wypitych energetyków).
Gra jest szybkim, pixel-artowym twin-stick shooterem. Zagrać można było w dwa krótkie poziomy z dwoma broniami, kilkoma rodzajami przeciwników i bossem na końcu. Utwór muzyczny był idealnie dobrany do tego rodzaju gry – bardzo szybki i dynamiczny, aż chciało się zabijać dalej. Twórcy z pewnością mają ciekawe pomysły, np. żeby przejść z jednego poziomu do drugiego trzeba było zhakować terminal, jak w amerykańskich filmach. Gameplay był trochę spowolniony niską prędkością pocisków oraz ruchem postaci, która poruszała się jakby na lodzie. Tu znowu wychodzi urok takich targów – twórcy uważnie słuchali opinii dotyczących gry i zdecydowanie brali je pod uwagę. Także do premiery tytuł z pewnością zmieni się nie do poznania.
Ale to na razie tyle. Gra ciągle szuka wydawcy i potrzebuje jeszcze dużo godzin pracy. Mam nadzieję, że DeepShift weźmie pod uwagę wszystkie opinie, dorobi dużo nowej zawartości i przygotuje więcej takich kawałków, jak ten z dema. W owym wypadku, jako fan tego gatunku, z pewnością go zakupię. Warto obserwować.
Inkulinati
Yaza Games – Strona Steam
Niejedyny obecny na miejscu tytuł ze średniowieczną stylistką – Apocalipsis także było na miejscu (ta gra wyszła już sporo czasu temu; Klabater jednak promuje swoje tytuły długo po premierze). Tutaj z kolei mamy grafikę nawiązującą do ówczesnych rycin religijnych, z których bardzo często śmieje się internet. Sterujemy psami pod wodzą rycerzy lub królikami pod dowództwem zakonnicy. Zużywając atrament, przyzywamy jednostki o różnych zastosowaniach na polu walki: łucznik może atakować tylko na odległość, a miecznik tylko w zwarciu. Do tego różne buffy, osłabienia albo umiejętności specjalne, rzucane przez odpowiednie jednostki, a każdy zwierzak może się popychać po planszy. Wygrywa ta drużyna, która zgładzi wodza przeciwnika, zbijając jego punkty życia do 0, lub zepchnie go z mapy.
Gra się „płasko”, tzn. postacie poruszają się tylko w lewo i prawo. Nie oznacza to, że rozgrywka nudzi się po paru meczach. Do dyspozycji było parę plansz mniejszych i większych, na tej największej, z paroma poziomami, walka działa się na paru frontach naraz. Inkulinati na pewno pozwoli na dużo kombinowania i wymyślania różnych taktyk w pełnej wersji. Na razie wygląda to trochę jak tryb walki z Heroes 3 w nowej oprawie i od boku, na co przyjemnie się patrzy. Czekam na pełną wersję.
3 Minutes to Midnight
Scarecrow Studio – Strona Steam
Kolejny point-and-click, chyba najbardziej trafiający do mnie ze wszystkich. Styl graficzny bardzo podpadł mi do gustu, tła są ślicznie narysowane, a postacie nie wypadają gorzej. Dobrze dobrano również ich głosy, szczególnie ten głównej bohaterki jest naprawdę przyjemny dla ucha.
Nie dowiedziałem się za dużo o fabule, ale za to dobrze poznałem lubującą się we wkręcaniu gracza rozgrywkę. Na przykład przegonienie chmary komarów z mostu było najdłuższą zagadką z dema, która w innej przygodówce zajęłaby krótką chwilę. Przy próbie przejścia prawdziwa wręcz chmura atakowała i odpychała główną bohaterkę. Okej, znalazłem więc świeczkę, zapaliłem ją i zauważyłem, że mogę położyć ją niedaleko przejścia. Po kolejnym sprowokowaniu komary znowu zaatakują, przelecą przez ogień i się podpalą – głupi pomysł, ale nie takie rzeczy się w przygodówkach robiło. Niestety, znowu jedynie mnie odepchnęły. Znalazłem więc łatwopalną substancję i mogłem wetrzeć ją w skórę – aha! Próbując wypić krew bohaterki, napełnią się tą substancją, przelecą blisko świeczki i wybuchną. Ale znowu tylko odepchnęły. Okazało się, że należało znaleźć roślinę w drugiej lokacji, przemielić ją i dodać do świeczki. Jej zapach odstraszył komary.
To nie wszystkie próby, których się podjąłem – było ich sporo więcej. Brzmi to trochę jakbym narzekał, i przyznam, że po dwóch pierwszych próbach trochę się zniecierpliwiłem. Przywykłem w point-and-clickach do tego, że jeśli coś zaczyna iść do przodu, to zagadka jest rozwiązana. Czemu gra miałaby mi pozwolić wetrzeć coś w skórę, jeśli nie oznaczałoby to progresu? Ale po chwili zacząłem się śmiać z tego, że kolejny głupi pomysł mi nie wyszedł i wynajdywanie kolejnych sposobów zaczęło mi sprawiać sporo frajdy. Zazwyczaj w takie produkcje gra się samemu, ale ja na miejscu miałem jeszcze kolegę, który podrzucał mi kolejne pomysły i sporo się uśmialiśmy, główkując tak razem.
Problem z tym, że każda z tych prób wymagała dużo chodzenia, rozmawiania z postaciami (na przykład, żeby podnieść parę przedmiotów musiałem spryskiwać wodą szopa, który biegnąc do piwnicy ściągał na siebie uwagę innej postaci i w ten sposób mogłem podkraść jej rzeczy). A wspomniana roślina była w takim miejscu, że z początku nawet nie wiedziałem, że mogę tam przejść. Dopiero potem – przypadkiem – udało mi się przesunąć ekran i znalazłem tą ukrytą miejscówkę.
Gra będzie dobra do samotnego przechodzenia, jeśli lubi się główkowanie. Dobra też do przejścia z kimś, ale, w przeciwieństwie do TSIOQUE, raczej z kimś starszym.
Chernobylite
The Farm 51 – Strona Steam | Strona produkcji
Prawdziwe przeciwieństwo reszty gier obecnych na miejscu. Całkiem sławny tytuł po bardzo udanej zbiórce na Kickstarterze. Obserwowałem go wcześniej ale nie widziałem żadnego gameplayu, więc pierwszy raz zetknąłem się z nim dopiero w ten weekend, grając samodzielnie i zdecydowanie jest na co czekać.
Gra jest naprawdę ładna. Tytułowy czarnobylit, po którym się przechodzi pomiędzy lokacjami, wygląda imponująco. Twórcy w zbiórce dużo opowiadali o technice fotogrametrii, czyli odtwarzaniu prawdziwych lokacji ze zdjęć i skanów, i widać, że pieniądze nie poszły na marne. Lokacje są wykonane bardzo autentycznie, naprawdę wyglądają tak, jakbyśmy mogli je zastać w Prypeci. Opuszczone budynki, zrujnowane i rozkradzione pomieszczenia oraz piękna przyroda. Poruszanie się po lasach z pewnością zajmie sporą część gry, a przynajmniej sam z chęcią spędzę w nich dużo godzin.
Cały czas do dyspozycji miałem radar, za pomocą którego mogłem co parę sekund skanować otoczenie w poszukiwaniu pożywienia, leków czy elektronicznych części. Po dotarciu do bazy pobawiłem się trochę tworzeniem przedmiotów, a potem zarządzaniem. W pewnym momencie odebrałem telefon z prośbą o pomoc w jednym miejscu. Mój towarzysz w bazie ostrzegał mnie jednak, że może to być zły pomysł, z czym mogłem się zgodzić lub nie, tworząc z nim negatywną lub pozytywną relację. Ostatecznie wysłałem go na misję w innym miejscu, a sam wyruszyłem do źródła wezwania. Jest więc tu wszystko – widoki, crafting, survival, zarządzanie bazą, a do tego ciekawy wątek fabularny z poszukiwaniem ukochanej w tle, co razem tworzy naprawdę dużą, głęboką grę. Fani S.T.A.L.K.E.R.-a i strzelanek, w których nie chodzi o bezmyślne bieganie i strzelanie do wszystkiego, mają na co czekać.
Zdjęcia z targów wykonane przez autora. Screeny poszczególnych produkcji pochodzą z ich oficjalnych stron.