Panie, gry sprzedam tanio, dla pana to po okazyjnej cenie, ino czypindziesiąt. Że drogo? No jak to tak, świeżutkie, nowiutkie, lepiej to nigdzie pan nie trafisz, gwarantuję świetną zabawę. Że gdzie indziej to można wypróbować i jeszcze jak się spodoba, to cenę obniżają? Co też pan gada, to same straty przecież, a ja tu mam produkt zza wschodniej granicy, prosto z nagrywarek marki Rubin… Że tam oryginały? Legalnie?! W takie bajdy to ja już nie uwierzę!
Ale uwierzyć będzie trzeba, bo naprawdę ktoś wpadł na pomysł, żeby może nie rozdawać gry, ale obniżać ich cenę za samo granie w… ich demo. Jeśli ktoś teraz stwierdził, że taka koncepcja mogła wyjść tylko od jakiejś małej firmy ze sceny indie, to wiele się nie pomylił. Rzeczywiście nie jest to propozycja giganta branży, ale jednak studio Frozenbyte trochę tam obiło się o uszy graczy. Teraz twórcy serii Trine postanowili nietypowo rozreklamować swoją nową produkcję właśnie poprzez zachęcenie graczy do przechodzenia dema, każde ukończone przejście jest premiowane obniżeniem finalnej ceny dla wszystkich.
W momencie gdy czytałem informacje o tej promocji, w jakimś stopniu poczułem się jakbym wracał do lat młodości. Zagrywałem się wtedy w kolejne dema na moim PS1, bawiąc się równie świetnie, jakby to były pełnoprawne produkcje. Dzisiaj tego mi bardzo brakuje, zazwyczaj przy wyborze kolejnego tytułu do zakupu muszę kierować się materiałami promocyjnymi producenta albo recenzjami. W takim systemie gubią się pozycje średnie ze średnim budżetem, które pewnie mogłyby mi się spodobać, ale nie mam szans w ogóle o nich usłyszeć.
W pewnym stopniu rolę dem zastąpiły kolejne publiczne alfy i bety, lecz one mają sens znów głównie u dużych graczy na rynku. Tylko oni są w stanie już tak dopieścić produkt, że ostatnie testy okazują się tak naprawdę weryfikacją serwerów i być może samego balansu, a więc też reklamą gry. Trzeba też zauważyć, że z kolei pomijają oni taką możliwość dla pozycji jednoosobowych, więc fani tego typu rozrywki nadal pozostają z niczym. Zresztą zdiagnozowanie dlaczego te tytuły nie mają szans na demo jest dość proste, w większości przypadków trzeba by specjalnie je tworzyć, a to generuje koszty. Rzadko da się po prostu wyciąć jeden poziom i oddać go graczom, bo albo świat jest otwarty i nie da się wyznaczyć tylko jego części, albo gra opiera się na jednym twiście fabularnym, którego nie można zdradzać, czy też do samego dema trzeba by włożyć cały silnik i wszystkie mechaniki, przez co puchnie on do wielu gigabajtów.
Trochę inaczej ma się sytuacja u producentów indyków. Niektóre gatunki pochodzące od twórców niezależnych dają się łatwo przerobić na dema, w platformówkach wystarczy wyciąć jeden czy dwa poziomy i =gotowe. Z drugiej strony gro tytułów nie da się przerobić bezboleśnie na wersję demonstracyjną. Przeszkadzają w tym chociażby wspomniane już twisty fabularne, na których często opiera się cała rozgrywka albo sam model zabawy, bo jak tu wyciąć drobny kawałek roguelike’a? Pewnie ktoś wymyśliłby jakiś oryginalny sposób na grywalną reklamę dowolnego gatunku, ale to znów wymaga pieniędzy, a te są o wiele ważniejsze u “garażowych” twórców. Z drugiej strony zdarza się, że publikują oni wczesne wersje swoich dzieł w całości, co też daje pogląd na ich przyszłą premierę.
Patrząc na powyższe wnioski, widać, że ciężko dzisiaj zrobić demo, bo produkcje się rozrosły, poszły w nieszablonowym kierunku albo wszystko rozbija się o pieniądze. Do tego trzeba zauważyć, że demo to też broń obosieczna, graczom się nie spodoba i sprzedaż spadnie, chociaż nie wiem, czy ktokolwiek spróbował zrobić badanie, które by to potwierdziły. Wiele osób tłumaczy również piracenie jako właśnie granie w wersję próbną i nie łudzę się, że właściciele papug i haków zamiast rąk zmieniliby zdanie, gdyby każdy tytuł na rynku miał demo. Jednak część graczy pewnie by skorzystała z tej opcji i może poznała produkcję, którą normalnie by ominęli. I tutaj wracamy do gry Frozenbyte. Autorzy dali opcję sprawdzenia ich dzieła, a do tego nagradzają wszystkich obniżką ceny. Sytuacja wydaje się zwycięska dla obu stron, twórcy reklamują swój produkt i dostają odzew odbiorców, gracze mogą wypróbować tytuł i mieć poczucie, że gdy się im spodoba, to przyczynili się chociaż troszkę do obniżenia jego ceny przy ewentualnym zakupie. Marzyłoby mi się, żeby ta akcja pozwoliła przywrócić dema do łask, bo tego brakuje mi już od dawna.
W nagrodę dla wytrwałych link do dema nowej gry studia Frozenbyte (do końca akcji pozostały już tylko 2 dni): http://www.shadwen.com/