Argh, to uczucie, kiedy pracujesz nad jakimś tekstem do filmu o stosunkowo mało nośnej grze jaką jest Margonem, ale nagle się okazuje, że inny kanał o tematyce growej akurat teraz opublikował materiał w którym o niej opowiada. Niestety internet nie wierzy w takie zbiegi okoliczności. Nie wierzy i ich nie lubi. Dlatego postanowiliśmy opublikować artykuł w formie tekstowej zamiast filmu, żeby niepotrzebnie nie triggerować youtubowej społeczności. Z resztą kto wie? Może za jakiś czas – obserwując rozwój tego tytułu uzupełnimy go o nowe wnioski i stworzymy materiał video? Zobaczymy. A tym czasem…
Polska Tibia – pamiętam, że tak właśnie w środowisku określany był Margonem. Swoisty fenomen naszych polskich realiów. Gdy w 2006 roku grupa studentów z Politechniki Śląskiej tworzyła tę początkowo niewielką i prostą gierkę w ramach projektu zaliczeniowego, prawdopodobnie nie spodziewali się, że 12 lat później ich dzieło nadal będzie wspierane i rozwijane. Jakie odczucia i przemyślenia towarzyszyły mi w trakcie powrotu do tego tytułu w 2018? Przede wszystkim jakim cudem udało mu się przetrwać w sieci tak długo?
Przez to, że gra startowała jako darmowy projekt, a do tego w całości działający w przeglądarce internetowej, to przez wielu nie była traktowana na poważnie. Wielką popularność zdobyła za to pośród młodszych użytkowników sieci, a prostota obsługi jak i fabuły działała jedynie na jej korzyść. Możliwość odpalenia gierki na dowolnym komputerze po zalogowaniu się na swoje konto i praktycznie zerowe wymagania sprzętowe pozwalały pograć sobie na informatyce czy na dłuższej przerwie w szkolnej bibliotece, aby później móc kontynuować rozgrywkę u siebie w domu. Jeżeli doliczymy do tego wszystkiego fakt, że ze świecą można było wówczas szukać pozycji w której mogliśmy poruszać się po mapce naszą postacią z poziomu przeglądarki oraz to, że całość była w 100% po Polsku, to o wiele łatwiej zrozumieć dlaczego Margonem okazało się sporym sukcesem. I choć zrozumiałym jest dlaczego gra kojarzyć się może dzisiaj ludziom z erą “dzieci neo” to trzeba przyznać, że na naszym rynku była swego rodzaju fenomenem – i warto omówić co się na to złożyło.
Ja swoją, dość krótką przygodę z przedmiotem dzisiejszego materiału przeżyłem gdzieś na przełomie gimnazjum i liceum. Grę zapamiętałem jako dość toporną, bardzo prostą graficznie i o niezbyt skomplikowanych zadaniach – właściwie głównie typowych fed exach pokroju przynieś, podaj pozamiataj. Rdzeniem rozgrywki był zaś nieustanny grind. Strasznie mnie też drażniło, że mobki nie poruszają się po mapce jak choćby we wspomnianej już Tibii – teraz rozumiem, że wynikało to nie tyle z ograniczeń silnika co z pewnej estetyki. I co ciekawe, oryginalna gra nadal jest dostępna w sieci pod adresem oldmargonem.pl, mimo, że od 2014 nie jest właściwie już wspierana. W 2014 bowiem, cała gra została przeniesiona na nowy silnik, gdyż stary wraz z rosnącą popularnością zwyczajnie przestał dawać radę.
Co zatem czeka na nas gdy w poszukiwaniu nostalgii zabłądzimy na odświeżoną stronę Margonem? Przede wszystkim od razu jesteśmy witani designem rodem z połowy lat dwutysięcznych. Najwyraźniej to akurat nie zmieniło się szczególnie. Patrząc na przestarzały layout, można by wręcz odnieść wrażenie, że strona jest opuszczona, jednak gdy wczytamy się w newsy dostępne na pierwszej stronie, zauważymy, że te są przygotowywane na bieżąco i opisują kolejne sezonowe wydarzenia czy wdrażane obecnie updaty. Co więcej – wchodząc w zakładkę statystyk dowiemy się, że 17 dostępnych na chwilę obecną światów publicznych oraz sporą liczbę prywatnych odwiedza codziennie od 5 do 6 tysięcy graczy.
Gdyby zestawić te dane z Top 100 Steama, Margonem znalazłoby się prawdopodobnie gdzieś na tej liście pomiędzy takimi tuzami światowego gamingu jak XCOM 2, H1Z1, Darkest Dungeon, Fallout New Vegas, czy The Sims 3. Nieźle! A dla tych co nadal wątpią w to, że nasz polski przeglądarkowy MMORPG jest nadal żywy załączam zrzut wystawionych produktów na pewnym popularnym serwisie aukcyjnym…
No dobrze – ale o co właściwie chodzi w tej grze? Domyślam się, że mimo sporej popularności nie wszyscy musieli o niej słyszeć, więc spróbuję pokrótce nakreślić mechanizmy nią rządzące. Być może w nich odnajdziemy odpowiedź na drążące nas pytania?
Jak wskazują sami twórcy, Margonem to świat, który non-stop się rozwija i rozbudowuje o nowe elementy, czerpiąc inspirację z różnych źródeł jak legendy, filmy czy popularne książki fantasy i science fiction.
Na początku do wyboru mamy jedną z 6 klas postaci – wojownika, łowcę, maga, paladyna, tropiciela i tancerza ostrzy. Oprócz tego posiadamy 3 podstawowe aspekty naszej postaci, które co poziom są rozwijane automatycznie w zależności od wybranej przez nas profesji – siła, zręczność oraz intelekt. Gdy już się zdecydujemy w jakim kierunku chcemy rozwijać naszego awatara, budzimy się w obozowisku pośrodku lasu. Jak wynika z rozmowy z pierwszym napotkanym NPC okazuje się, że zostaliśmy znalezieni nieprzytomni pośrodku kniei, a dobry samarytanin dotachał nas do bezpiecznego miejsca gdzie mogliśmy wrócić do zdrowia. Tak zaczyna się nasza wielka przygoda… która w gruncie rzeczy sprowadzać się będzie do mozolnego grindu i prostych powtarzalnych zadań. Ale – co by nie mówić – sam fakt istnienia sporej listy zadań i względnie rozbudowanych dialogów już na samym starcie pozostawia nieco w tyle sławetną Tibię (Banana quest na Rooku – pamiętamy [*] ).
Nie mniej – w ciągu zaledwie paru minut wbijemy pierwszych kilka leveli, zdobędziemy podstawowy sprzęt i tak wyekwipowani możemy ruszać na odkrywanie kolejnych lokacji. W dużym skrócie naszą rolą będzie więc tłuczenie mocniejszych potworków i zdobywanie lepszego sprzętu… właściwie w nieskończoność – nie ma na dobrą sprawę żadnej odgórnej granicy do której można dobić. Ale jak donoszą gracze, expienie powyżej 270 poziomu jest bardzo trudne, głównie ze względu na brak dobrych miejsc do grindu. Zgodnie z tym co znalazłem w sieci najwyższymi osiągami mogli się poszczycić posiadacze postaci gdzieś powyżej 400 levelu. Na szczęście monotonia z którą musieli expić jest przerywana regularnymi sezonowymi eventami. Ale na tym na dobrą sprawę rdzeń rozgrywki się kończy.
Może zatem do gry przyciąga oprawa? Całość opakowana jest w styl jakby wyjęty ze standardowego RPG makera, co nie ukrywam ma swój dyskretny urok. Rozgrywka jest utrzymana w lekko mangowym, piksel-artowym klimacie gdzie poszczególne “tajle” mają 32 na 32 piksele. Wszystkie etapy wraz z NPCami, składnikami i potworkami są statyczne – to znaczy nie przemieszczają się po planszy mimo tego, że zazwyczaj posiadają kilka klatek animacji, co wprowadza złudzenie dynamiki do świata. To co zwraca uwagę to fakt, że większość stworów w grze jest naprawdę zgrabnie zaprojektowana, tak samo jak większość postaci niezależnych i ogólnie całego otoczenia.
Nadal się jednak zastanawiam co sprawiło, że ten tytuł utrzymał się 12-lat na rynku? 12 lat w branży gier to bardzo długo – nawet w wypadku gier MMO, które są od początku projektowane tak aby przetrwać jak najdłużej. W międzyczasie powstawały i upadały wielkie tytuły, z dużymi budżetami i ogromnymi zespołami. Co zatem sprawiło, że studencki projekt, z – nostalgia na bok – dość toporną grafiką, szczątkową fabułą, prostymi questami – zdołał nie tylko zaistnieć w świadomości graczy ale i utrzymać się przez wiele, wiele lat?
Z braku twardych danych postawię najprostszą teorię – w obliczu budzącego się w Polsce powszechnego dostępu do szerokopasmowego internetu i cyfryzacji szkół, przyszedł czas na następcę gier ogrywanych przez dzieciaki na lekcjach informatyki – był Ski Jump, Icy Tower, Counter Strike 1.6 – przyszła pora na coś o małych wymaganiach sprzętowych z dostępem do internetu. Polska wersja językowa, kolorowy świat fantasy i brak konieczności ściągania klienta gry wbiły się akurat w odpowiedni moment, by zaistnieć i rozprzestrzenić się viralowo w świadomości młodych ludzi. Bardziej mnie jednak zastanawia co sprawiło, że Margonem zdołał tak długo utrzymać przy sobie graczy? Być może dlatego, że w gruncie rzeczy to dość prosty i sympatyczny erpeg? A może dlatego, że nie stara się nachalnie wyciągnąć od Ciebie twoich oszczędności, co w dobie dzisiejszych gier przeglądarkowych jest ewenementem. A może z jakiegoś innego powodu?
Jeżeli kiedyś graliście naszą “Polską Tibię”, powiedzie jakie macie z nią doświadczenia, a jeżeli gracie nadal to dajcie znać co was przy niej utrzymuje tak długo. Jeżeli pominąłem waszym zdaniem jakieś ważne dla tego tytułu aspekty, to zapraszamy do dyskusji. Sekcja komentarzy jest wasza.