Wirtuozi kodu z rodzimego studia Insane Code w dalszym ciągu wspierają starego, dobrego 3DSa – w zeszłym roku recenzowałem ich bardzo dobre 80’s OVERDRIVE, a teraz niespodziewanie pojawiają się z kolejnym projektem – portem polskiego hitu, Timbermanem. Został wydany już na wielu platformach – telefonach, PC i konsolach, a Nintendo nawet „pożyczyło” jego formułę w minigrze Kirby Chop Chomps w Kirby Star Allies. Sam nie grałem w Timbermana chyba tylko na PS4 i XONE. Na Switchu pojawił się w wersji Timberman VS, jest to ulepszona i bardziej bogata w zawartość wersja gry. To na niej głównie opiera się wersja 3DSowa, dlatego właśnie z nią będę ją porównywać. Grałem na New 3DSie XL i nie mogę narzekać na żaden aspekt techniczny tego tytułu. Oczywiście, ten staruszek ma już osiem lat. Timberman nie jest grą, która mogłaby w jakiś sposób nadwyrężyć podzespoły tego sprzętu, ale nie jest to leniwy port. Można by się spodziewać samego podstawowego trybu znanego z telefonów, a jest ich tutaj parę więcej, a do tego miła niespodzianka – lokalny multiplayer!
Rdzeń rozgrywki…
…który pozostaje taki sam, jak wszędzie – trzeba wycinać jak najszybciej drzewo z lewej i prawej strony uważając na gałęzie, wpadnięcie w nie oznacza koniec gry, a każdy ścięty fragment to jeden punkt. Tło i rozkład drzewa jest za każdym razem generowany losowo. Do dyspozycji jest tryb nieskończonej wycinki, ratowanie piskląt z płonącego gniazda, które znajdują się na szczycie płonącego drzewa, zawody w ścinaniu na czas z komputerem oraz ze znajomym. Zdobywając punkty odblokowujemy nowe postacie, zdobycie ich wszystkich zajmuje trochę czasu, ostatnia postać wymaga zdobycia łącznie prawie stu tysięcy punktów. Postacie nie posiadają żadnych specjalnych umiejętności, ich wybór to kwestia czysto kosmetyczna. Mechanika specjalnej umiejętności, która na Switchu dostępna jest tylko w trybie wieloosobowym, pojawia się także tutaj i można jej użyć w każdym trybie. Po naładowaniu drwal samodzielnie przez parę sekund wycina kilkanaście segmentów w błyskawicznym tempie
Największe zaskoczenie – do wersji 3DS został dodany lokalny tryb multiplayer! Nie potrzeba do tego dwóch konsol i łączenia się przez sieć, obaj gracze zasiadają przed jednym sprzętem. Każdy gracz chwyta jedną stronę konsoli, jeden wciska lewo/prawo na krzyżaku, a drugi Y/A żeby ścinać swoje drzewo. Pograłem tak chwilę ze znajomym po fachu i zabawa była niezła. Graliśmy też jednak na Switchu, niestety nie ma porównania. Tam każdy otrzymuje własnego joycona, nie trzeba przytulać się nad jednym ekranem. Nie traktuję tego jednak jako ważnego trybu gry, bardziej jako miły, niespodziewany dodatek. I w tej kategorii sprawuje się bardzo dobrze.
Dlaczego więc wybrać wersję 3DS?
Wspomniałem o jednej przewadze wersji na Switcha, która ma w zanadrzu jeszcze jednego asa. W tej wersji nie znajdzie się całej zawartości dostępnej na Pstryku. Nie można wybierać długości drzewa w trybie ratowania gniazda, mniejsza ilość postaci do odblokowania, mniej plansz (w tym brak bardzo ładnej nawiązującej do Mario), nie ma też cutscenek. Wersja Switchowa jest więc wersją bogatszą w treść, ale czy jest to taka duża strata? 3DS posiada wszystkie najistotniejsze elementy, czyli uzależniającą rozgrywkę oraz większy cel, którym jest odblokowanie wszystkich postaci. Dorzuca nawet swoje pomysły, jak wspomniane kombosy.
Oczywiście w przypadku takiej gry, wersja na dość słabą sprzętowo konsolę nie wypada gorzej od wersji na mocniejsze sprzęty, po prostu nie ma co tu słabo wyglądać. Dla mnie wypada nawet trochę lepiej, ponieważ 3DS ma o wiele mniejsze zagęszczenie pixeli niż Switch czy smartfony, zwłaszcza w wersji XL. Gra wygląda bardziej retro na tym staruszku i dzięki temu przyjemniej mi się na to patrzy. No i do tego 3D, przez wielu uważane za zbędny bajer, w tym tytule bardzo mi się podoba, drwal i drzewo wybijają się z tła podobnie jak w platformówkach 2D dostępnych na ten sprzęt. Muzyka, za którą odpowiada Maciek Zacharzewski, jest po prostu świetna. Idealnie pasuje do tego typu rozgrywki, jest szybka, skoczna, bardzo przyjemnie się jej słucha siekając setki drzew.
Gra wszędzie zapewnia tę samą wciągającą rozgrywkę, ale w tej wersji jest to zrobione jeszcze lepiej. Ładuje się ona bardzo szybko, bez zbędnych ceregieli, kilka kliknięć i jesteśmy w grze. Na Switchu trochę to trwa, trzeba też przewinąć intro, ustawić rozgrywkę, wybrać bohatera, ogólnie przeklikać sporo okienek. A po każdym meczu powrót do rozgrywki również chwilę zajmuje. Nieporównywalnie szybciej odbywa się to na 3DSie. Rozgrywka po prostu uzależnia, typowy syndrom „jeszcze jednego drzewa”.
Gra dobrze wykorzystuje możliwości sprzętowe urządzenia. Wygodnie wybiera się opcje na dolnym ekranie dotykowym, do tego przedstawia on ważne informacje podczas gry. Na Switchu dopiero po zakończeniu rozgrywki możemy sprawdzić ile brakuje do odblokowania kolejnej postaci, na 3DSie ta informacja towarzyszy nam cały czas. Denerwuje tylko jedna rzecz. W wersji na Przełącznika ciąć drzewo możemy na naprawdę dużo sposobów. Czy to L/R, ZL/ZR, lewo/A, Y/prawo, gałka czy nawet ekran dotykowy(albo i kombinacja któregoś z wymienionych). Przydatne gdy zmęczą nam się palce i trzeba będzie zacząć rąbać kciukami. Na 3DSie tylko i wyłącznie L/R.
Jeśli chodzi o kwestie graficzne i grywalność, ważna jest kwestia potencjału Switcha. Nie da się ukryć, że jest to potężna maszyna, która niedługo ma odpalić nawet Wiedźmina 3. Timbermana kupiłem już w zeszłym roku, pograłem chwilę ze znajomymi pokazując im konsolę, a także chwilę samemu. Ale to był koniec. Nie za bardzo mam ochotę w niego grać mając do dyspozycji Zeldę, Mario Kart 8 Deluxe czy nawet Minecrafta. Porównując do innych pixel artowych indyków wolę szybką rozgrywkę w Crypt of the Necrodancer, Enter the Gungeon czy też polskiego Geki Yaba Runner. 3DS też jest pełen hitów, oczywiście, ale na tym etapie większość jest już ograna, a taka świeża krew w postaci Timbermana to potrzebna rzecz. No i jak mówiłem, rozgrywka jest tutaj szybsza, bardziej arcade’owa, lepiej pasuje do mobilnego grania w kolejce do lekarza.
Koniec końców, Dawid wygrywa z Goliatem. Trochę mniej zawartości, a mimo to o wiele lepsza zabawa – i to wszystko za 8 złotych. Jeśli lubisz nosić ze sobą 3DSa i grać w przyjemne, drobne gierki, lepsza gra niż Timberman już się na 3DSie nie pojawi.
Egzemplarz gry do recenzji w wersji 3DS zapewnił producent, studio Insane Code. Wersja na Switcha kupiona samemu.