Autorem niniejszego tekstu jest Insajd
Włączając radio czy idąc do galerii handlowej, do naszych uszu dociera „Last Christmas” bądź inne „Jingle Bells”, a ubrani na czerwono staruszkowie uśmiechają się z reklam, opakowań w sklepach lub zza sztucznej brody miastowych przebierańców. Po ulicach natomiast wala się igliwie z wykarczowanych połaci sosen i świerków, sprzedawanych na każdym rogu, a do tego dziś wigilia. Dla jednych koniec przygotowywań, a początek kilku dni świątecznego lenistwa, dla innych dzień jak co dzień.
Ja sam święta lubię. Może nie biegam rozgorączkowany po galeriach handlowych w poszukiwaniu idealnych prezentów ani nie przesadzam z porządkami w domu, ale każdego roku wyczekuję na tę końcówkę grudnia, kiedy to człowiekowi wydaje się, że odpocznie i nabierze sił do walki z nadchodzącą rzeczywistością.
Dziś mamy już wigilię i odhaczając na liście obowiązkowe elementy świąt, takie jak na wpół ubrana choinka, dochodzące powoli potrawy i standardowa krzątanina w domu, jednej rzeczy mi brakuje. Brakuje lodowatego puchu, padającego powoli z nieba, błyszczących się bielą trawników i skrzypienia butów, udeptujących kożuch pokrywający chodniki. Ujmując to mniej poetycko – brakuje śniegu. Patrząc na sprawę bardziej realistycznie, to ostatecznie opady zmarzniętego deszczu oznaczają trudno przejezdne drogi, przemoczone ubrania i brązową, brudną maź kilka dni po ociepleniu. Cóż z tego – bielejący krajobraz wpisał się w moje spojrzenie na święta i zawsze lubiłem, gdy świat za oknem powoli tonął w sypiących się gęsto kryształkach lodu.
Niestety, obserwując prognozy pogody na najbliższy tydzień, raczej trudno spodziewać się prawdziwej, polskiej zimy. Z tego względu postanowiłem odłożyć na miejsce łopatę do odśnieżania i schować wysłużone sanki, a zamiast tego przedstawić wam garść przychodzących mi do głowy tytułów, w jakich można świątecznej, a przede wszystkim zimowej atmosfery użyć. I zapewne sami, przetrząsając zakamarki umysłu, wpadniecie na swoje własne typy i zachęcam was do podzielenia się nimi poniżej w komentarzach. Ja postanowiłem przygotować moje małe zestawienie gier, które w te bezśnieżne święta dostarczą nieco chłodu i zimna.
Wycieczkę rozpoczniemy od trzeciej generacji konsol. Kiedy na całym świecie maszynki takie jak NES czy Sega Master System zostały dawno zastąpione przez nowsze modele, sześcioletni Insajd siedział przed telewizorem i próbował uruchamiać przyniesione z bazaru kartridże na starym Pegazusie. Czas przy nim spędzony wspominam bardzo miło i zapewne chętnie, przy jakiejś okazji, powrócę do tej chińskiej podróbki Famicoma, by przypomnieć sobie czasy dzieciństwa. Jeśli chodzi o gry wprowadzające poziomy powiązane z zimą i śniegiem, to prym wiodły platformówki, bo klasycznych side-scrollerów z białymi poziomami było sporo. Oprócz faktu, że takie tytuły w ogóle występowały, kojarzę jeszcze jeden charakterystyczny element, który łączył wszelkie tego typu produkcje. Chodzi tu o ilość frustracji, jakiej przysparzało spadanie w przepaście czy wbieganie w przeciwników, kiedy to prowadzona przez nas postać, ślizgając się po rozpikselowanym lodzie, nie chciała się odpowiednio wcześnie zatrzymać. Kto nigdy nie grał w Adventure Island III lub Super Mario Bros., ten prawdopodobnie ominął sporą dawkę stresu w czasach dzieciństwa. Do dziś pamiętam rzucanie padem o podłogę, gdy po kolejnej śmierci wynikłej ze śliskiej powierzchni, na ekran wylewały się sugestywne słowa „game over”.
Nieco później, będąc już szczęśliwym posiadaczem komputera PC, zacząłem odkrywać inne produkcje – także te wprowadzające rozgrywkę w nowy wymiar. Nowy wymiar frustracji, bo oto przechodząc lodowy poziom w Croku 2, nie tylko ślizgałem się w prawo lub lewo, ale w każdym możliwym kierunku! Wychodząc już jednak poza obszar tych raczej denerwujących rozwiązań mechaniki gier, wspomnieć muszę o jeszcze jednej, klasycznej platformówce. Miało być przecież świątecznie i miło, prawda? W takim wypadku wymienię koniecznie dodatek The Christmas Chronicles do gry Jazz Jackrabbit 2, bo ta piękna i kolorowa zręcznościówka miała też specjalny, świąteczny epizod, pełen śniegu, świecidełek i niesamowicie kojarzącej się ze świętami muzyki. Jeśli ktoś ma ten tytuł pod ręką, to warto wrócić nie tylko do wspomnianego poziomu, ale i całej produkcji. A skoro jestem ciągle przy zręcznościówkach, powiem jeszcze szybko o Raymanie 3, gdzie świat „Szczyt za Chmurami” idealnie wpasowuje się w omawiany temat. Śliczne krajobrazy, włączając w to ośnieżone góry i stojące tu i ówdzie bałwany, oraz mocno „dzwoneczkowa” ścieżka dźwiękowa gwarantują i tej grze miejsce w zestawieniu.
Wychodząc już poza ten jeden gatunek, moje myśli kieruję w stronę produkcji RPG, a dokładnie w kierunku Icewind Dale. Już sam tytuł sugeruje, czego można się po niej spodziewać. I chociaż rozgrywka krwi w żyłach nie mrozi, tak już piękne, dwuwymiarowe krajobrazy pozwalają wręcz poczuć chłód odwiedzanych terenów. Czy to zaśnieżona wioska, czy obsypane puchem góry, krainy Doliny Lodowego Wichru podobają mi się niezależnie od pory roku. Podobnie jest w przypadku dodatku The Frozen Throne do Warcrafta III. Lodowe pustkowia Azeroth dostarczają wrażeń adekwatnych do tych z Icewind Dale’a, a kiedy w ruch pójdą też mody, zimowa atmosfera zamieni się w prawdziwie wręcz świąteczną. Szczęśliwcy spotkają nawet samego Świętego Mikołaja. Nie mógłbym też nie wspomnieć o jednym z najbardziej głośnych symulatorów chodzenia po śniegu ostatnich lat, czyli o The Elder Scrolls V: Skyrim. Kto choćby widział, musi się zgodzić, że większych połaci obsypanej ziemi próżno szukać gdzie indziej.
Na sam koniec zahaczę jeszcze o tak lubiany przeze mnie gatunek gier indie, bo i tu znaleźć można nieco zimowej atmosfery. Niewiele myśląc, wymienię więc Don’t Starve, gdzie przetrwanie kilku kolejnych dni pozwoli ujrzeć zimę, o jakiej my możemy teraz co najwyżej pomarzyć. Charakterystyczna grafika tego tytułu w odsłonie zimowej wygląda jeszcze ładniej niż normalnie, a rozpalany zwyczajowo na noc ogień ma dodatkowe znaczenie, bo pomoże w tej mroźnej scenerii przetrwać. A kiedy już znudzimy się udeptywaniem śniegu podczas ganiania za futrzastymi zwierzakami, zajrzyjmy do Super Meat Boya. W dodatkowych mapach znajdziemy moduł o nazwie The Kids Xmas, który pozwoli nam spędzić kilka uroczych godzin na walce z jednymi z najcięższych poziomów w grze. A to wszystko w jakże świątecznej atmosferze i z padającym w tle śniegiem, w sam raz na długie zimowe wieczory.
W tym miejscu chciałbym zakończyć tę bardzo skromną wycieczkę po kilku tytułach, jakie w czasie trwania przedświątecznej gorączki przychodzą mi do głowy. Chociaż szybkie spojrzenie za okno wyklucza jakiekolwiek szanse na opady śniegu, to pozwolę żyć małej nadziei, bo przecież podobno ona umiera ostatnia. No i ostatecznie jest wigilia, czas rodzinnej atmosfery, szczęścia. A że wigilia i święta, to wypadałoby na koniec życzyć wam wszystkim, zarówno czytelnikom jak i redakcji, wesołych świąt, co też z radością czynię.