Jak (niemal) co roku, styczeń rozpoczynamy małym podsumowaniem kilku gier, na które warto zwrócić uwagę, a których nie udało nam się zrecenzować na arhn.eu.
Autor: Dark Archon
A gdyby tak zmodernizować koncept Tamagotchi? Wbudować go w pluszaka, dodać dotykowe sensory i bezprzewodowe ładowanie?…
Ta mierząca 9×7 cm kieszonkowa wersja popularnej gry w „klocki” zatacza pełne koło. Tetris Keyring Arcade to spóźniona o kilka dekad licencjonowana edycja gry, którą w kieszeni nosili wszyscy 20 lat temu.
Gdy wszystkie grzeczne dzieci już śpią, te niegrzeczne odpalić mogą w tym roku jedną z tych brutalnych, krwawych… bądź po prostu pokręconych gier komputerowych z dawnych lat. Bo Święta są dla każdego, a nie tylko dla tych najgrzeczniejszych, nie? 😉
Gdy myśleliście, że już nigdy nie zobaczycie na arhn.eu nędznych recenzji gier na zapomnianą konsolę… powracam z materiałem na temat gry w uniwersum Warhammera 40,000 tak niszowej, że nie pamiętają jej nawet najbardziej hardkorowi fani marki. Deus vult!
Nowy członek rodziny „Evercade”. Po przenośnej konsoli na kartridże, firma Blaze poszerza ofertę o wariant domowy. To interesujący system, który oferuje kilka niecodziennych rozwiązań takich jak możliwość korzystania z handhelda jak z kontrolera czy… opcja załadowania dwóch kartridżów z grami na raz.
Oto „NDEV”, devkit konsoli Wii, czyli urządzenie pozwalające testować kod programistów tworzących gry na platformę Nintendo.
Pokémon Brilliant Diamond i Shining Pearl to remake’i czwartej „generacji” gier o Pokémonach. Oznacza to, że odtwarzają wydarzenia, które po raz pierwszy zobaczyć mogliśmy na konsoli Nintendo DS w 2006 roku. Jest to adaptacja stosunkowo wierna, choć wzbogacająca przygodę o wiele współczesnych funkcji.
Xbox 360 to konsola, która ośmieliła się powiedzieć „nie” dominacji Sony na konsolowym rynku. Sprzęt Microsoftu udowodnił, że monopol PlayStation da się przełamać i to mimo, że po falstarcie oryginalnego Xboksa, międzynarodowi gracze nie byli przekonani czy amerykanom można jeszcze zaufać. Jak pokazała historia, tym razem specjaliści z Redmond nie zawiedli.
„The Definitive Edition” ma nie tylko niepotrzebnie długą nazwę, ale i wiele głupich problemów, które rujnują coś co mogłoby być przyzwoitym remasterem klasycznych gier.