2020 rok zdaje się uprzykrzać życie na każdym kroku, ale nie oznacza to, że zapomnieliśmy o 10-leciu serwisu arhn.eu i odświeżaniu serii TOP 4! Świętując te podwójne okrągłe dziesiątki, tym razem w nieco innym składzie przyjrzeliśmy się naszym ulubionym ścieżkom dźwiękowym z gier minionej dekady (2010-2019).
Pojler
4. Super Meat Boy (soundtrack Dannego Baranowskyego) — Spotify
Pierwszym soundtrackiem, który chciałbym wyróżnić, jest ten skomponowany do Super Meat Boya. Gra, do której skomponowano go, to jeden z tych tytułów, na które zwykło się mówić, że są “Dark Soulsem swojego gatunku”. Jestem przekonany, że nie czułbym się tak przyjemnie wspominając o tym tytule, gdyby właśnie nie ścieżka dźwiękowa. Kompozycje będące połączeniem elektroniki i rocka, sprawiają, że po pierwsze gracz nie czuje znużenia grającym przez X godzin tym samym kawałkiem, a po drugie idealnie zagrzewają do walki gdy gracz czuje już zwątpienie. W nowych wydaniach Super Meat Boya brakuje twórczości Baranowskyego. Choć nowy soundtrack nie jest aż tak tragiczny, jak zwykło się mówić, to jednak muzyka z pierwszych wydań jest dla mnie ogromną częścią doświadczenia i nie mógłbym grać w Mięsnego Chłopca bez nich.
3. Undertale — Spotify
Undertale to doświadczenie, które pod powłoką absurdu chce nam przekazać uniwersalne morały między innymi o szkodliwości ksenofobii. W dużej mierze, właśnie za sprawą utworów towarzyszących nam podczas eksploracji tego intrygującego świata, wychodzi to perfekcyjnie. Ścieżka dźwiękowa jak i sama gra inspirowana jest Earthboundem co można odczuć przez różnorodność utworów, które są albo głupkowate (Temmie Village), albo podniosłe (Hopes and Dreams). Po premierze produkcji, talent Tobyego został zauważony przez włodarzy Game Freak, dzięki czemu jego kompozycję możemy usłyszeć w nowych Pokemonach. Sam twórca pracuje nad kolejną grą w świecie Undertale, której pierwszy udostępniony epizod napawa nadzieją na kolejny genialny soundtrack
2. Persona 5
Nie było dla mnie zaskoczeniem, że soundtrack z Persony 5 pokocham. Utwory z dwóch poprzednich gier zdominowały moją playlistę, toteż z utęsknieniem wyczekiwałem co ciekawego tym razem stworzy Shoji Meguro. W tej odsłonie postawiono na acid jazz, którego dopełnieniem jest wokal Lyn Inaizumi. W nowym stylu zakochałem się w momencie pierwszej prezentacji, której przygrywał instrumental do Wake up, get up, get out there. Po premierze najbardziej zachwycił mnie jednak utwór Price, w którym dla osiągnięcia unikalnego brzmienia zasymulowano azerbejdżański instrument ludowy – zurnę. Jednak jako sztandarowy przykład stylu muzycznego Persony 5 poleciłbym Whims of Fate, w którym zawarto wszystko to czym produkcja Atlusa błyszczy w warstwie audio.
1. NieR: Automata
Rok 2017 okazał się ciekawym rokiem dla japońskiego gamedevu. Poza wyżej wspomnianą Personą wyszła druga część niszowej na zachodzie serii, będącej spin-offem równie niszowych Drakengardów. Sukces NieR Automacie nie był pisany, a jednak gdy piszę te słowa sprzedano ponad 4 miliony kopii. Jednym z czynników wpływających na sukces była muzyka skomponowana przez Keichiego Okabe, za którą zebrała sporo nagród z The Game Award na czele. Utwory to miks kojących i podniosłych brzmień, w których mnie najbardziej zachwycił wokal, a raczej hipnotyczne brzmienie języka stworzonego na potrzeby serii przez Emi Evans, który inspirowany jest między innymi gaelickim szkockim i francuskim. Żeby najbardziej poczuć to, co próbuję zobrazować, polecam wysłuchać Song of the ancients – atonement, oraz Voice of no return. Soundtrack do NieR Automaty został moją ścieżką dźwiękową dekady dlatego, że idealnie podkreśla atmosferę panującą w grze i zachwyca – nawet bez znajomości materiału źródłowego.
May
4. Shin Megami Tensei IV
Shin Megami Tensei IV jest pierwszym tytułem, którego ścieżkę dźwiękową niemal w pełni skomponował sam Ryota Kozuka. Bardziej rozgarniętym wystarczyłoby nadmienić, że została ona “zatwierdzona” przez Shojiego Meguro, gdy ten zaaranżował jeden z ikonicznych utworów jedynie powielając swoją nasiąkniętą jazzem stylówkę Persony 5. Ale soundtrack SMT IV to podróż między światami nietypowego średniowiecza a postapokaliptycznego Tokio, którą można przeżywać oddzielnie od gry. Obcość japońskiej stolicy została fenomenalnie oddana dynamicznym rockiem elektronicznym i sennymi syntezatorami, tworzącymi koniec końców jakiś demoniczny miks synthwave, wywołujący wrażenie pozostające na lata.
3. Bravely Default
Jak bardzo bym nienawidził Bravely Default z całego serca, tak nie mogę powiedzieć złego słowa o oprawie wizualnej oraz soundtracku. Stoi za nim niejaki Revo z Sound/Linked Horizon, którego fani anime mogą kojarzyć z openingów Attack on Titan (jego powrót w Bravely Default II daje wielkie nadzieje!). Choć muzyka gry w pełni wykorzystuje orkiestrę, to utwory – prawdopodobnie dzięki specyficznym instrumentom – nie brzmią jak poważne kawałki innych produkcji Square Enix. Są one bardziej… baśniowe, a nawet zahaczające o folkloryzm czy muzykę ludową. I chciałem napisać, że to, jak ta ścieżka dźwiękowa zostaje wryta w mózg na przestrzeni gry, to jedyna pozytywna cecha Bravely Default, ale czuję, że trochę jej by to ubliżało. Dlatego lepiej będzie stwierdzić, że jest to zaszczyt.
2. Etrian Odyssey IV
Naprawdę długo głowiłem się nad tym, czy aby na pewno powinienem podawać aż trzy pozycje z 3DS-a. Jednak każde odsłuchanie kompozycji Yuzo Koshiro z Etrian Odyssey IV ściska mnie za serce, a utwory zostają w głowie na kilka następnych dni. W głównej mierze ich magię tworzy bajeczny klimat przygody, ale orkiestrowa powaga wcale nie pozostaje w tyle, obnosząc się nie z patetyzmem, tylko z piorunującą energią. Mimo wszystko, w mojej pamięci zawsze ostaje się ta cieplejsza atmosfera towarzysząca powolnemu eksplorowaniu pierwszego labiryntu albo wciąż znajomy motyw miasteczka, który po dzień dzisiejszy sugeruje mi, że wszędzie dobrze, ale w nim najlepiej.
1. Armored Core: Verdict Day
Przygotowując tytuły do tej listy, wszystkie poprzednie przyszły mi naturalnie i nie spodziewałem się, że ostatecznie podam również i ten. Odkryłem go na nowo dopiero teraz, bo spośród ruchliwych stawów mobilnej kupy złomu, jej pocisków i napędów, bardzo ciężko jest wychwycić, co jest podkładem muzycznym, a co nim nie jest. A jak się okazuje, soundtrack składa się z kawałków industrialno-elektronicznego rocka alternatywnego, którego skrótowo opisałbym jako mieszankę Coaltar of the Deepers i Chu Ishikawy. Tak, tak, już tłumaczę. Mam na myśli przepuszczone przez metaliczne efekty wokale, które stają się podkładem dla wychodzącego na pierwszy plan gąszczu syntezatorów, elektroniki i szczęków żelaza ze swoją czyhającą i nieulatniającą się nutką niepewności.
Wielkimati
4. Metal Gear Rising: Revengeance — Spotify
Za każdym razem jak gdzieś w odmętach Internetu nawinie się temat o Metal Gear Rising, to wydaje mi się, że opinie o tej produkcji są dosyć nierówne. Jedni uważają ją za nieudany spin-off jednej z najsłynniejszych serii gier na konsole Playstation, a drudzy jako top tier gier Platinum. Ja osobiście zaliczam się do tej drugiej grupy – kocham ją jak tylko mogę, bo to naprawdę solidny kawał giery. Podobnie zresztą jest również z jej soundtrackiem, gdzie pierwsza grupa ludzi stwierdzi, że kompletnie on nie pasuje do gry, a ja, zaliczając się ponownie do tej drugiej grupy, będę nawoływać do wsłuchania się w te świetne rockowe utwory, których możemy doznać podczas walki z bossami. The Stains of Time is my jam, and „Free will is a myth. Religion is a joke, we are all pawns controlled by something greater; Memes! The DNA of the soul!”
3. VA-11 HA-LLA — Spotify
VA-11 HA-LLA posiada nie tyle co jeden z moich ulubionych soundtracków ever, ale sama produkcja była także jedną z najmilszych niespodzianek jakie przyszło mi doświadczyć podczas ubiegłej dekady. Nigdy nie spodziewałbym się, że indyk o podawaniu drinków w barze będzie tak przecudnym tworem mogącym poszerzyć moje horyzonty w takich zagadnieniach jak polityka czy nawet miłość. Jednak, wracając do sedna tej topki, największym plusem owego soundtracka jest fakt, że sam go sobie komponujesz. VA-11 HALL-A ma system, dzięki któremu wybór piosenek w barze zależy całkowicie od gracza, a w samej ścieżce dźwiękowej mamy do wyboru na tyle różnorodne gatunki muzyki elektronicznej, że prawdopodobnie każdy znajdzie w nich coś dla siebie. Sam utwór Friendly Conversation siedzi na moim telefonie jako dzwonek już od ponad roku i nieprędko mi się znudzi. Oprócz tego wszystkiego, ten OST jest moim ulubionym mixem utworów, przy których pracuję lub programuję dla siebie. Polecam serdecznie puścić go sobie w pracy, o ile macie taką możliwość.
2. Death Stranding
Jednym z moich największych sountrackowych zaskoczeń minionej dekady raczej na pewno jest najnowsza gra mistrza Kojimy, czyli Death Stranding. Nie spodziewałem się, że utwory Low Roar będą się tak idealnie komponować w spokojną chillerę, jaką jest podróżowanie przez Kojimową wersję Stanów Zjednoczonych. Jedynym minusem całego soundtracku tej gry jest fakt, że jest go w niej stosunkowo niewiele – ot czasem się nam odpali jeden z dostępnych utworów, jeżeli akurat nasza stopa nadepnie na niewidzialny trigger, co jednak nie ujmuje temu, że granie w tę produkcję z minimalnym hudem powoduje u mnie orgazm muzyczno-artystyczny akurat wtedy, gdy Death Stranding postanowi uruchomić mi jeden z dostępnych utworów jako tło.
1. Final Fantasy XIV: Shadowbringers
Final Fantasy XIV to MMORPG, który przewija się w moim życiu raz na jakiś czas – kupię sobie miesięczny abonament, nagram się i wracam ponownie za pół roku po więcej. Soundtrack tej produkcji jest bardzo nierówny – przeważnie znajdziemy w nim “oh, another generic MMORPG music” przeplatany co lepszymi utworami, jak na przykład Oblivion pochodzący z walki z Shivą z patcha 2.4, czy Sunrise z aktualizacji 4.4. Najnowsze rozszerzenie, Shadowbringers, wszystko to jednak zmienia. Cała istniejąca już ścieżka dźwiękowa tej gry została wzbogacona o naprawdę cudowne utwory, idealnie dopasowujące się do atmosfery dodatku, w którym walczymy z siłami światłości jako wojownik mroku. Główny motyw muzyczny to Jezus dotykający moich stóp, What Angel Wakes Me słyszałem już w moim życiu za dużo, by mieć prawo powiedzieć o nim coś złego (Fa la la la la la). Gdy dostanę na ruletkach dungeon “The Twinning”, to wyciszam całą resztę dźwięków by móc potańczyć do A Long Fall. To Fire and Sword z dungeona “Holminster Switch” to najlepsza dungeonowa muzyka w jakiejkolwiek grze MMORPG jaką słyszałem do tej pory, a Insatiable dotykało mojej duszy za każdym razem gdy walczyłem z bossami. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że na konto dodatku dalej wpływają nowe utwory, wszystko za pomocą aktualizacji z zawartością post-Shadowbringers. Dlatego też od niedawna możemy się delektować takimi piosenkami jak motywem walki z Ruby Weapon, który kocham tak samo jak całe najnowsze rozszerzenie do Final Fantasy XIV.
Wyróżnienie: 1BitHeart
1BitHeart nie jest tworem jakimś wybitnym – jest to przygodowa gra niezależna od Miwashiby, twórcy serii LiEat oraz Alicemare, gdzie oprócz zdobywania nowych przyjaciół staramy się także powstrzymać enigmatyczną grupę hakerów próbujących przejąć systemy, na których polega większość ówczesnego społeczeństwa. Przyznam szczerze, nie pamiętam już zbyt dużo z moich obu przejść 1BitHeart, jednak bardzo często wracam do piosenek występujących w tym tworze. Są one na tyle różnorodne, że zawsze potrafię znaleźć w nich coś na akurat panujący u mnie nastrój, a ze wszystkich chyba najbardziej uwielbiam Inside of Me.
Dark Archon
4. Sound Shapes
O tej małej grze niezależnej niestety mało kto już dziś pamięta, a wielka szkoda! Sound Shapes określić najlepiej jako platformówkę-teledysk, w której gracz porusza się po planszach poruszających się rytmicznie w takt odtwarzanej muzyki. Każdy etap to utwór rozwijający się wraz z postępami grającego. A o tym, że jest to gra warta posłuchania niech świadczy, że unikatowe kawałki nagrały na jego potrzeby gwiazdy pokroju Becka czy Deadmau5a. Cities Becka, które nie wydane zostało nigdy w żadnej innej formie, to jeden z moich ulubionych utworów wszech czasów!
3. Tetris Effect
Tetris Effect to nie gra. To doznanie. Stworzone z myślą o VR doświadczenie synestetyczne spajające dźwięk i obraz w rezonujące morze zmysłów. Jest kilka konkretnych utworów, które wybijają się jakościowo na tle reszty, ale to jedyna pozycja na tej liście do której wracam co jakiś czas tylko po to, by usłyszeć muzykę — i co najważniejsze, wejść z nią w interakcję. W Tetris Effect muzykę bowiem tworzymy w pewnym sensie sami.
2. Transistor — Spotify
Transistor to gra pełna stylu. Łącząca elementy futuryzmu, neo-noir tworząc w ten sposób cyberpunkową wariację na temat art deco. Jest to też pozycja, nieprzypadkowo dla tej listy, o muzyce. Główna bohaterka, Red, to sławna śpiewaczka uciekająca przed tajemniczą armią Cameraty. Tak ustawione figury na szachownicy musiały zaowocować jednym z najbardziej fascynujących soundtracków w branży. Muzyką idealną do wychylenia szklaneczki whisky przy kominku.
1. FTL
To, by gra urzekła mnie od swojego ekranu tytułowego, praktycznie się nie zdarza. Szczególnie, gdy jest to propozycja tak ascetyczna wizualnie jak Faster Than Light. Ale ścieżka dźwiękowa produkcji Subset Games to po prostu mistrzostwo świata. Tematem przewodnim jest kosmos i sci-fi. Ben Prunty, kompozytor muzyki do gry, dokonał niemożliwego i skrystalizował bezmiar kosmosu w prostych, elektronicznych utworach. Brak tu olbrzymiej orkiestry i kosmicznej opery. Jest jedynie pustka i echo odbijających się emocji. Kocham.
A jakie były wasze ulubione soundtracki tej dekady? Dajcie znać w komentarzach!
Statystyki dla nerdów:
W powyższej Topce pojawiło się:
- 6 gier niezależnych
- 4 klasyczne gry JRPG
- 3 gry od Atlusa
- 3 gry od Square Enix