Jednak 11 bit już od dawna nie wypuściło żadnej gry z kompletnie wywróconą koncepcją, dopiero zapowiedź This War of Mine i wypuszczenie Anomaly Defenders pozwoliło mi się uspokoić co do tego, że nadal mają głowy pełne świetnych pomysłów.
Trzy pierwsze gry z serii Anomaly, w uproszczeniu, polegały na takim kierowaniu ziemskimi oddziałami, by były one w stanie wytrzymać ogień wieżyczek obcych i mogły dotrzeć do głównego punktu, który należało zniszczyć. Koncepcja Anomaly Defenders jest tego dokładnym lustrzanym odbiciem – tu wcielamy się w rasę obcych, a naszym zadaniem jest takie ustawianie wieżyczek, by ci “ohydni ziemianie” nie zniszczyli naszej platformy startowej. Gdy ulegnie ona destrukcji, przegrywamy poziom i musimy go rozgrywać od nowa. 11 bit studios stworzyło więc odwrócony odwrócony tower defense, zwany również… tower defense.
W Anomaly Defenders fabuła została maksymalnie zmarginalizowana i od samego początku zabawy widać, że to rozgrywka jest najważniejszym jej punktem. I słusznie, to w końcu tower defense, gra strategiczna. Twórcy ewidentnie skupili się na jak najlepszym zbalansowaniu rozgrywki i dopieszczeniu jej pod względem artystycznym – to wyszło Anomaly Defenders jedynie na dobre. Brak jakiejkolwiek głębszej opowieści nie przeszkadzał mi w zabawie ani trochę, za to bardzo szybko doceniłem samą rozgrywkę.
Do czynienia mamy tu ze świetnym przykładem, jak powinno wyglądać i działać solidne tower defense. Na każdej mapie mamy platformę startową – punkt, który musimy bronić przed falami wrogów. Ci poruszają się jedynie po z góry wyznaczonych torach. Tory te jednak zazwyczaj są porozwidlane, więc wykorzystując pewne budowle, o których później, możemy zmieniać trasę przejazdu jednostek wroga. Wzdłuż torów poumieszczane są stanowiska, na których możemy ustawiać nasze wieżyczki, oczywiście za odpowiednią opłatą. Walutą w grze jest Curusarum. Ceny konstrukcji zależą od typu wieżyczki. Curusarum zdobywać możemy na dwa sposoby – wypada ono ze zniszczonych wrogich jednostek oraz wydobywane jest przez specjalne wieżyczki.
Podzielić je możemy na dwie główne kategorie: bojowe i taktyczne. Konstrukcje należące do tej pierwszej kategorii służą bezpośredniemu likwidowaniu pojazdów wroga. Większość z nich jest szczególnie skuteczna przeciwko jakiemuś konkretnemu typowi wrogiego pojazdu. Tak więc mamy Blaster – wieżyczkę najbardziej podstawową z podstawowych; dalej jest Enforcer, który dobrze radzi sobie ze wszystkimi oponentami, a szczególnie z panzerami. Behemothy natomiast specjalizują się w mechach, ale mają stosunkowo niewielki zasięg, Stormery mogą strzelać do bardzo odległych celów i są szczególnie skuteczne w walce z wrogimi jednostkami powietrznymi. Jest też mój ulubiony – Scorcher. Inaczej niż wcześniej wymienione jednostki, nie może się obracać, atakuje tylko mały fragment toru, przy którym został postawiony, ale za to ma potężną moc i niekiedy potrafi stworzyć barierę nie do pokonania dla słabszych, a nawet i średnich jednostek.
Do drugiej grupy, wieżyczek taktycznych, należą między innymi Harvestery – to właśnie one służą do wydobywania cennego surowca. Jednak nie można postawić ich w dowolnym miejscu, a jedynie na złożach, których na każdej planszy jest co najwyżej kilka. Każde złoże jednak się kiedyś wyczerpuje, niektóre kryją w sobie więcej surowca, niektóre mniej. Harvestery pełnią również jedną, arcyważną ze strategicznego punktu widzenia funkcję – otóż przyciągają one wrogów, którzy tylko po to, by zaatakować nasz punkt wydobycia strategicznego surowca, potrafią nadłożyć drogi i zboczyć z pierwotnie obranego kursu na naszą platformę startową. Wprawni i sprytni gracze potrafią w ten sposób zwabić wroga w zasadzkę. Oprócz Harvesterów, są również Phantomy, które wzmacniają nasze okoliczne wieżyczki, oraz Predatory, które nie zadają wrogom obrażeń, ale są w stanie niszczyć ich pole magnetyczne, swego rodzaju tarczę obronną, w którą niektóre z jednostek są wyposażone. Jest ono niezwykle ciężkie do przebicia przez zwykłe działka. Dopiero gdy Phantom je zniweluje, mogą one przystąpić do roboty. Wszystkie wieżyczki można ulepszać – poprawia to ich siłę rażenia, zasięg i inne parametry. Jednak, co zrozumiałe, takie ulepszenia również swoje kosztują.
Wrogie jednostki oczywiście nie są bezbronne – brutalnie atakują nasze wieżyczki oraz swój główny cel – platformę startową. Ona też nie jest w żadnym wypadku bezbronna – wytwarza wokół siebie niezwykle mocne pole siłowe, które stopniowo niszczy wrogie jednostki przebywające w jej okolicy. Nie robi tego jednak natychmiastowo, więc jeśli w jej okolice przepuścimy jakiegoś wroga, to zdąży on swój cel zaatakować i zadać mu obrażenia. Tak samo oponenci atakują nasze wieżyczki, również zabierając im punkty życia. Je jednak, w przeciwieństwie do platformy startowej, możemy naprawiać, kosztem innego ważnego surowca, jakim jest Energia. Ją zdobywamy jedynie ze zniszczonych maszyn Ziemian, a ma ona ważne znaczenie taktyczne dla samej rozgrywki. Płacimy nią bowiem za uruchamianie odpowiednich funkcji wieżyczek. Każdej konstrukcji możemy również na kilkanaście sekund wzmocnić obronę, dzięki funkcji Tarcza. Dostępne są również funkcje powiększające na chwilę zasięg czy wysyłające impuls elektromagnetyczny, który działa tak samo jak wieżyczki Phantom, jednak może być wysyłany przez każdą z konstrukcji. Możemy również aktywować funkcję Szału, która powoduje, ze nasza wieżyczka przez jakiś czas sieje jeszcze większe zniszczenie. Ostatnią, ale nie mniej destruktywną, jest funkcja Eksplozji, która, jak sama nazwa wskazuje, wysadza naszą wieżyczkę, przy okazji zadając poważne obrażenia okolicznym wrogim jednostkom.
Jednak nie wszystkie te funkcje i wieże dostępne są od razu. W Anomaly Defenders spotkać możemy znany dobrze z wszelakich RGP-ów element – drzewko rozwoju. Świetnie zaprojektowane i zbalansowane drzewko rozwoju, należałoby dodać. Za ukończenie każdego poziomu dostajemy punkty technologii – tym więcej, im wyższy poziom trudności wybraliśmy. To właśnie te punkty wykorzystujemy do odblokowywania kolejnych pozycji na naszym drzewku.
Interfejs wyświetlany podczas zabawy jest bardzo przyjazny, zawiera wszystkie potrzebne podczas gry informacje, takie jak ilość wszystkich zasobów. U dołu ekranu gry, oprócz przycisku opcji, mamy dwa guziki służące do sterowania czasem. Jeden służy do zwięększania szybkości – przydatna rzecz dla osób niecierpliwych. Drugi natomiast kryje bardzo ważną dla każdego stratega funkcję, mianowicie pozwala nam uruchomić aktywną pauzę. Wówczas dostajemy czas na dokładne zaplanowanie kolejnych ruchów, uleczenie naszych wieżyczek, ulepszenie ich czy postawienie kolejnych. Co jednak najważniejsze – aktywna pauza pozwala nam chwilę odetchnąć, bo na ekranie dzieje się zazwyczaj bardzo dużo.
Na wielu planszach twórcy przygotowali nam dodatkowe utrudnienia. Czasami jest to deszcz meteorytów, uszkadzający zarówno nasze, jak i wrogie jednostki, czasami pojawiają się wyładowania wyłączajace na jakiś czas nasze wieżyczki. Ogólnie, poziom trudności gry rośnie niesamowicie szybko. Plansz jest 24, pierwsze 8 bez większego problemu przeszedłem najpierw na normalnym, potem na najwyżyszym poziomie trudności, ale już z pewnymi kłopotami. Dalej było już tylko gorzej – po którejś z rzędu porażce, upokorzony, wróciłem do najniższego poziomu trudności. Niestety, przy poziomie 20 z 24 okazało się, że twórcy powinni dodać do gry jeszcze jeden poziom – SmellySocks. Wierzcie mi, mało rzeczy w życiu mnie tak zmasakrowało, jak tamta plansza.
Mam dość spory problem z najnowszym Anomaly. Jak już zapewne mogliście z tej recenzji wyczytać, cały czas wszystko chwalę. Jednak ta gra ma coś, co powodowało, że po prostu mnie męczyła. Sam nie do końca umiem określić, co dokładnie tej produkcji dolega. Na pewno nie jest to część artystyczna. Oprawa audiowizualna stoi na bardzo wysokim poziomie. Wszystkie poziomy wyglądają bardzo ładnie, tak samo wszystkie konstrukcje, pociski, jednostki i wybuchy. Muzyka jest jeszcze lepsza, niesamowicie klimatyczne i wpasowujące się w styl gry utwory wpadają w ucho i świetnie współgrają z tym, co dzieje się na ekranie. Wrażenie robi również optymalizacja, ponieważ gra bez zająknięcia chodziła na moim pięcioletnim już sprzęcie na najwyższych ustawieniach. Problemem nie był też już wcześniej wspomniany poziom trudności – uznałem po prostu, że jestem beznadziejnym obrońcą wieży, czy w tym przypadku platformy startowej. Najbardziej przeszkadzała mi tu jednak monotonia. Mimo że twórcy starali się jak mogli, by każda plansza różniła się od innych, to nadal zasadniczo powtarzamy cały czas ten sam schemat. W konsekwencji nie byłem w stanie grać bez przerwy przez więcej niż dwie, trzy plansze. Gra po prostu męczyła mnie niemiłosiernie, ale zarazem tak wciągała, że po półgodzinnym odpoczynku wracałem, by grać dalej.
Dla niektórych pewną wadą może być też niezbyt imponująca długość gry i fakt, że po ukończeniu nie za bardzo jest tu co robić – można co najwyżej śrubować swoje wyniki i próbować ukończyć grę na wyższych poziomach trudności.
Wniosek: Wszyscy fani tower defense’ów i strategii powinni bezzwłocznie dokonać zakupu tej gry, szczególnie, że kosztuje obecnie jakieś 30 zł, a przy zakupie na platformie studia 11 bit, gamesrepublic.com, dostajemy w zestawie jeszcze Anomaly 2. Wszystkim pozostałym również mogę z czystym sumieniem Anomaly Defenders polecić, bo jest to wręcz idealna gra na krótkie sesyjki, gdy mamy ochotę w coś pograć, ale nie mamy zbyt dużo czasu. A jeszcze lepszym rozwiązaniem jest poczekanie do wypuszczenia wersji na urządzenia mobline, gdzie ta gra ma szanse spisywać się jeszcze lepiej. Amen.