Każdy z nas przechodzi w życiu okres, kiedy czuje się zagubiony i porzucony. Jeśli ten stan nie jest Ci obcy, z łatwością utożsamisz się z głównym bohaterem, gdyż Doki-Doki Universe opowiada historię robota o podobnym problemie.
Opowieść rozpoczyna się sceną ukazującą głównego bohatera na małej asteroidzie, na której został porzucony przez swoją właścicielkę. Protagonistą w grze jest QT3 – android o krótkich nóżkach, długich rękach i nie do końca zdrowym rozumie (jeżeli można tak określić procesy myślowe maszyny). Po kilku latach znajduje go Jeff – mały, zielony kosmita, pracujący w fabryce robotów. Przekazuje mu informację, że jego model został wycofany ze względu na niski poziom wykazywanego człowieczeństwa i z tego też powodu przyleciał zabrać naszego przyjaciela do wytwórni, gdzie zostanie przeprogramowany. Zasugerował również, że to brak ludzkich uczuć mógł być przyczyną porzucenia go przez właścicieli. Blaszak, przejęty słowami obcego, poprosił ufoludka o pomoc w zrozumieniu natury śmiertelników. Tak zaczyna się jego wędrówka po tytułowym wszechświecie.
Prosiakiem przez galaktykę
Aby pozyskać upragnioną cząstkę człowieczeństwa, za radą zielonego przyjaciela QT3 odbywa podróż międzyplanetarną, dosiadając… skrzydlatej świni w kasku. A to nie jedyny komizm w produkcji – na każdym kroku spotkamy się z zabawnymi postaciami bądź sytuacjami. Takie rozwiązanie wprowadza dużą dawkę humoru w poważny, egzystencjalny temat, co czyni grę lekką i przyjemną w odbiorze.
Na każdej planecie będziemy pobierać nauki odnośnie innego uczucia. Naszym głównym zadaniem jest pomoc mieszkańcom danej lokacji w rozwiązywaniu ich problemów. Idąc tym tropem: w jednym miejscu staniemy w szranki z przeszkodami dotyczącymi zazdrości, w innym zaś w imię miłości doprowadzimy do ożenku pewnej pary. Czasem, by uszczęśliwić postać, trzeba się dogadać z kłopotliwym sąsiadem cierpiącego osobnika, ale zazwyczaj musimy po prostu mu dostarczyc upragnioną rzecz. Z tym pierwszym możemy mieć niekiedy trudność, lecz druga opcja to dla blaszaka drobnostka. Głównym środkiem umożliwiającym nam spełnianie marzeń tubylców będzie specjalna moc robota – QT3 potrafi materializować różne przedmioty. Jak powszechnie wiadomo, w naturze nie ma nic za darmo, więc aby cyborg mógł skorzystać ze swoich umiejętności, musi posiadać wystarczająco… kotów kurzu (ang. Dust bunnies). Te z kolei otrzymujemy w prezencie od wybawionych przez nas stworzeń lub znajdujemy w formie prezentów, podróżując między ciałami niebieskimi. Coś za koty, koty za coś. Istne perpetuum mobile.
Jesli podczas czytania poprzedniego akapitu nie poczuliscie ekscytacji płynacej z gry, to nic dziwnego. Różnorodność w rozgrywce praktycznie nie istnieje. Naprzemienne rozmawianie, tworzenie, chodzenie i latanie bawi przez pierwsze 3 planety – później robimy to wszystko jak od niechcenia, a motywacje do ukończenia tytułu podtrzymuje jedynie chęc poznania fabuły do końca.
Jeśli jednak jeszcze nie odtrąciła nas powtarzalność misji, a chcemy odpocząć od utartego, monotonnego schematu czyszczenia plansz z zadań, możemy polecieć na jedną z maleńkich asteroid, na których czekają na nas mnisi. Tam, po odpowiedzeniu na kilka prostych pytań, możemy dowiedzieć się co nieco o sobie. W zależności od udzielonych wyników mędrzec ujawni nam tajniki naszej duszy. Choć jest to dodatek całkiem opcjonalny, warto zrobić sobie przerwę w pomaganiu innym i dowiedzieć się czegoś o sobie.
Piękno, które nie każdy pokocha
Pierwszą myślą niezaznajomionych jeszcze z tytułem graczy jest to, że Doki-Doki Universe jest przeznaczone dla najmłodszych. Takie wrażenie, całkiem zrozumiałe z resztą, wynika przede wszystkim z cukierkowej oprawy gry. Grafiki są proste i kolorowe, a animacje ładne i pełne humoru. Cały świat wygląda jak wykreowany i narysowany przez dzieci w przedszkolu, między obiadem a porą leżakowania. Nadaje to produkcji lekko infantylnego wydźwięku, co wychodzi jej jak najbardziej na dobre. W dobie szybkiego rozwoju technologii trójwymiarowej dobrze jest dać odpocząć oczom od zawiłych kształtów i popatrzeć na coś tak lekkiego.
W temacie audio niestety rewelacji nie ma, choć nie należy też spisywać go na straty. Każdy oczekujący zróżnicowanych, radosnych, wpadających w ucho utworów oraz muzycznego doznania w klimatach dzieciństwa będzie mocno zawiedziony. Linie melodyczne są proste, mało dynamiczne i zapętlają się w nieskończoność. Po spędzeniu kilku minut w jednej lokacji, zirytowany wyciszałem konsolę i włączałem własny podkład. Dużo łatwiej znieść nudę rozgrywki, kiedy w tle gra nasza ulubiona muzyka. Plusem jest to, że każda planeta ma zarezerwowaną indywidualną kompozycję, dosyć dobrze oddającą klimat panujący na odwiedzanym globie. Na pochwałę zasługują również efekty dźwiękowe. Głosy postaci są zabawne i zróżnicowane, choć wypowiedzi nie są formułowane w żadnym znanym człowiekowi języku.
Jako świeżo upieczony posiadacz najnowszej kieszonsolki od Sony postawiłem sobie za cel przetestowanie jej możliwości od najbardziej wymagających graficznie tytułów, do tych mniej skomplikowanych i prostych. Mimo, że Doki-Doki Universe nie należy do pozycji ciężkostrawnych dla procesora, to optymalizacja leży i kwiczy. Gubienie klatek przy zwykłym poruszaniu się to norma. Podczas „bardziej zaawansowanych” czynności, takich jak próba rozmowy z postacią lub wybieranie przedmiotu do zmaterializowania, gra potrafi się zawiesić bądź wyświetlić nam komunikat o błędzie. Uruchamianie gry w kółko i nadrabianie zadań nie zapisanych z powodu crasha frustruje i skutecznie zniechęca do kontynuowania rozgrywki.
Ale właśnie, jak to jest z tą „grą dla dzieci”? Osobiście uważam, że jest to tytuł przeznaczony dla starszych. Młodsi gracze nie docenią Doki-Doki Universe – będzie to dla nich kolejna nudna produkcja, w której robi się w kółko to samo. Popatrzą, pomarudzą, po czym wrócą do grania na otrzymanym na komunię tablecie. Jeśli jednak pozostała w tobie cząstka wewnętrznego dziecka, wciągnęła cię niebanalna fabuła i lubisz klimaty miłości i przyjaźni, polecam gorąco. Warto przemęczyć się przez toporny, nudnawy gameplay chociażby dla poznania losów QT3 – robota o wielkim sercu, choć małym rozumku.