Autorem niniejszej recenzji jest Jakub „staydepeched” Winiarski
Łaskawy tropicielu, czy jesteś gotów znów wyruszyć na łowy i skąpać się we krwi Wielkich? Pragniesz ponownie zapolować na przeklęte bestie i zmierzyć się z Dawnymi Tropicielami? Lepsza okazja niż premiera „The Old Hunters” już się nie pojawi…
Wielbiciele czerwonej wiadomości „nie żyjesz” i wielokrotnego walenia głowy o mur, aż jedno z nich się nie rozbije, mogą poczuć się rozpieszczeni w tym roku. From Software wypuściło uzupełnioną i udoskonaloną wersję „Dark Souls II” o podtytule „Scholar of the First Sin”, wcześniej opublikowawszy „Bloodborne” wyłącznie na konsolę PS4, a jakiś czas temu udostępniło pierwszy i prawdopodobnie ostatni dodatek do BB, czyli „The Old Hunters”. Początkowe plotki mówiły o dwóch DLC do exclusive’a dla Sony, ale Japończycy zdecydowali się na stworzenie jednego, dużego uzupełnienia gry w stylu „Artorias of the Abyss” do pierwszego „Dark Souls”. A już za pół roku premiera „Dark Souls 3”, ostatniej gry z serii.
Jak tylko dowiedziałem się o „The Old Hunters”, nie kryłem ogromnej radości. Im więcej „Bloodborne” tym lepiej, zwłaszcza, że w porównaniu do serii Souls, BB nie oferował takiej mnogości broni, zbroi, możliwości buildów, czarów… A gdy ujrzałem na premierowym zwiastunie wirującą, podwójną piłę tarczową przymocowaną do maczugi, przesiąkniętą klimatem lokację z labiryntem schodów oraz gigantycznego, odrażającego bossa – już wiedziałem, że warto czekać na „The Old Hunters”. Krótka uwaga – recenzja zawiera tu i ówdzie małe spojlery, dlatego ci czulsi tropiciele powinni mieć się na baczności.
Oczywiście dostęp do dodatku nie jest zagwarantowany od samego początku rozgrywki, musimy na niego zasłużyć pokonując co najmniej dwóch obowiązkowych bossów. Bardzo wczesne wejście jak na grę From Software? Niech to Ciebie nie zwiedzie, łaskawy tropicielu – rekomendowany poziom postaci dla DLC wynosi 70 wzwyż, czyli tylko dla tych bardzo doświadczonych łowców, powoli kroczących ku końcowi podstawki. Nic nie przeszkadza, byś spróbował zmierzyć się z nową zawartością swoim podlotkiem na dzień dobry, ale przygotuj się na porządne łojenie w tyłek. Jak kto lubi.
Przygodę z dodatkiem rozpoczynamy w Koszmarze Tropiciela, a naszym celem jest wyjaśnienie tajemnic tropicieli z Byrgenwerth. Momentalnie rzuci nam się w oczy podobieństwo z lokacją, w której znajduje się „teleport” do nowej instancji – Rewirem Katedralnym. Czyżby From Software poszło na łatwiznę i po prostu wykorzystało poprzednie poziomy? Nic bardziej mylnego, bo Koszmar jest upiorną symetrią Rewiru. Niby czujemy się prawie jak w domu, ale nowe i nietypowe ukształtowanie terenu sprawia, że ciągle musimy mieć podniesioną gardę. Nie mija nawet chwila i w naszym kierunku kroczy nasz pierwszy przeciwnik – jeden z Dawnych Tropicieli, uzbrojony w nieznane nam broń i szaty. W podstawce wrodzy NPC służyli jako minibossowie, ale tutaj przygotuj się już na takie regularne starcia. Szybko zauważymy, że w Koszmarze Tropiciela odbywają się regularne łowy i wszystko próbuje nas zabić. A potem, jak to zwykle bywa, robi się coraz straszniej i gorzej.
Może początkująca lokacja nie robi na nas takiego samego wrażenia, co upiorne i niepokojące uliczki Yahrnam z podstawki, ale wkrótce przyjdzie nam brodzić po kolana w rzece krwi w kanałach usianych setkami ciał. Mocne, groteskowe i mało przyjemne. Potem będziemy błądzić po wielopoziomowej Sali Badań, skrywającą mroczne i złowrogie tajemnice. Ostatnim poziomem, z jakim przyjdzie nam się zmierzyć będzie gęsta od ciężkiego klimatu Wioska Rybacka, w której to my będziemy celem łowów jednego, specyficznego tropiciela. Strasznie podoba mi się projekt Sali Badań, jasno określający cel naszej podróży, ale zabawa tkwi w odnalezieniu się w labiryncie schodów i sal. Szkoda, że oddano nam do dyspozycji tylko trzy nowe lokacje, zajmujące wytrawnym tropicielom zaledwie kilka godzin. From Software po raz kolejny pokazało, że umie projektować ciekawe instancje, pełne ukrytych ścieżek, niewidocznych zakamarków skrywających skarby i potrafiące opowiadać historie. Przeraził mnie moment, gdy uświadomiłem sobie nad czym faktycznie pracował Kościół Uzdrowienia w Sali Badań. Innym razem w studni znajdziemy jeden z nowych mieczy, co ściśle wiąże się z tragicznymi losami pewnej postaci niezależnej. Japończycy ponownie fundują nam fabułę gry ukrytą za opisami przedmiotów, projektem odwiedzanych miejsc i potężnymi bestiami, z którymi będziemy zawzięcie walczyli.
A przyjdzie nam się zmierzyć zarówno z unowocześnionymi wersjami potworów znanych nam z podstawki, jak i nigdzie wcześniej niespotykanymi. Każda lokacja przedstawia inny rodzaj przeciwników, oczekujących od nas za każdym razem innej strategii. Równie groźni będą obłąkani pacjenci Kościoła Uzdrowienia, jak i murlokowate dziwactwa z Wioski Rybackiej. Oczywiście znajdą się i takie stwory, które będziemy musieli pokonać naszym sprytem i pomyślunkiem, jak na przykład dwa gigantyczne rekinie giganty, akurat strzegące upragnionych przeze mnie mieczy. Jednak codziennością tropicieli jest polowanie na o wiele większe cele.
W „The Old Hunters” staniemy w szranki z pięcioma wymagającymi bossami. Tutaj niestety From Software nie pokusiło się o odejście od podjętej w podstawce tematyki – powalczymy z raczej standardowymi, Bloodborne’owymi wrogami, jak między innymi z ogromną, futrzastą bestią lub maszkarą pozlepianą z różnych części ciał. Ciekawym zwrotem akcji byłaby potyczka z gigantycznym rycerzem rodem z „Dark Souls”, zwłaszcza, że historia świata BB pozwoliłaby na takie łamanie konwencji lovecraftowskiego horroru. Za to pochwalić muszę poziom trudności bossów, stanowiących dla mnie duże wyzwanie. Ani razu nie czułem, że walka była niesprawiedliwa i z góry skazana na niepowodzenie. Zdarzało mi się przeprowadzać prawie udane starcia, nagradzające moją uwagę, cierpliwość i, przede wszystkim, zwinność. Niesamowite wrażenie robi również design pojedynków i ich areny. Raz przyjdzie nam walczyć we wnętrzu wieży zegarowej, którą prawie w całości pokryjemy krwią. Innym razem będziemy pojedynkować się nad brzegiem upiornego morza. Niestety nie udało mi się pokonać żadnego nowego bossa samodzielnie, choć miałem do dyspozycji kilka świeżych, morderczych zabawek.
Nowy zestaw broni był chyba najbardziej oczekiwanym przeze mnie uzupełnieniem w „The Old Hunters” i w tym polu Japończycy spisali się na medal. Nieobecny w podstawce oręż znajdujemy prawie na każdym kroku, a jakie robi wrażenie! Wspominana wcześniej piła tarczowa na kiju, fragment ciała jednego z Wielkich, miecz transformujący się w łuk, najeżona maczuga napędzana naszą krwią… nie będę więcej spojlerował, ale jeśli w podstawowym BB brakowało Tobie większego zróżnicowania rynsztunku – kolekcja łącznie szesnastu świeżych i bardzo pomysłowych narzędzi zbrodni ukoi nawet tych najbardziej wymagających tropicieli. Wyjątkowo miłym gestem od strony From Software jest szczodre porozrzucanie materiałów do ulepszenia naszych narzędzi zbrodni. Dzięki temu dostaniemy szansę na wypróbowanie każdej nowo nabytej broni i maksymalne jej udoskonalenie. Wraz z DLC pojawił się też zbiór nowych ubrań, ale doskonale wiemy, że „zbroje” w BB mają znaczenie raczej wizualne, niż ochronne. Niemniej fani tzw. fashionborne również będą zadowoleni. Ponadto do naszej dyspozycji Japończycy oddali kilka wyjątkowych run, frakcji multiplayerowych i przedmiotów.
Nie mogę nie napisać o fantastycznej muzyce, tradycyjnie towarzyszącej nam tylko w czasie potyczek z bossami. Za każdym razem mam ciarki na całym ciele podczas odsłuchu motywu walki z pierwszym głównym przeciwnikiem. Japończycy przeszli samych siebie, tworząc kompozycje pozostające w mojej głowie na długo po potyczkach. Monumentalne chórki, niezwykle klimatyczne sekcje smyczkowe, chwytające za serce melodie – czego może chcieć więcej tropiciel podczas nocnych łowów?
Jedyne, co mam naprawdę do zarzucenia „The Old Hunters” to brak jakichkolwiek zmian w Kielichowych Podziemiach, czyli diablopodobnych, proceduralnie generowanych lochach. Przydałoby się dodać nowy rodzaj krypt z przeciwnikami i bossami z DLC. Dziwi mnie taka decyzja From Software, biorąc pod uwagę, że te losowe podziemia w jakimś stopniu mogły przyczynić się do przedłużenia żywotności podstawki. Zwłaszcza, że zdobycie platyny w „Bloodborne” wymaga ukończenia najgłębszych i najtrudniejszych z podziemi. Może innowacje w tym systemie pojawią się w przyszłości z którąś łatką lub małym dodatkiem? W końcu Japończycy w ostatnim patchu do podstawki dodali nową kooperacyjną frakcję, urozmaicającą multiplayerowe zarzynanie wrogów.
Ostatecznie nie wyobrażam sobie „Bloodborne” bez „The Old Hunters”, DLC w prawie doskonały sposób ubogaca podstawową rozgrywkę o wiele nowych elementów, których tak bardzo mi brakowało. Niedawna premiera dodatku stanowi idealną okazje, by wrócić na splugawione ulice Yahrnam i przypomnieć sobie, za co pokochałem tę produkcję. A nowi tropiciele dostali szansę na sprawdzenie swoich sił w ubogaconej wersji gry. Jeśli jeszcze nie uczestniczysz w łowach, radzę szybko naprawić ten błąd. „The Old Hunters” warty jest każdych pieniędzy, każdej spędzonej minuty i każdego załamania nerwowego. Udanego polowania, łaskawi tropiciele!