
Nintendo najwyraźniej uznało, że różowa kulka jeszcze się nie nażarła. Po trzech latach od premiery „Kirby and the Forgotten Land” dostajemy więc „Star-Crossed World”. Trochę dodatek, trochę remaster, a trochę test możliwości Switcha 2. No i oczywiście, kosztuje on dodatkowe dolce.
To wciąż ta sama gra, tylko trochę bardziej błyszcząca, trochę szybsza i z kilkoma nowymi pomysłami, które pokazują, że nawet różowy odkurzacz potrafi zaskoczyć.
Znów koniec świata, znów Kirby
Fabuła? Klasycznie kulkowa. Z nieba spada tajemniczy meteoryt, świat pokrywają niebieskie kryształy, a bohater wyrusza, żeby uratować wszystkich i wszystko. Jeśli graliście w którąkolwiek wcześniejszą część, to wiecie, że fabuła to tu raczej pretekst niż priorytet.
Nowe poziomy są rozsiane po znanych krainach i są one czymś w rodzaju alternatywnych wersji istniejących etapów. Niby znajomo, ale nie do końca. Dwanaście świeżych etapów potrafi zaskoczyć pomysłowością i tempem, zwłaszcza jeśli pamiętacie jak ospale toczyła się końcówka podstawki. (Nie dotyczy ostatniego bossa.)

Kirby posysa mocniej. I jest to komplement.
Największą atrakcją są nowe formy trybu mouthful. Spring Mouth zamienia bohatera w sprężynę i pozwala mu wybijać się w powietrze. Gear Mouth przykleja głowonoga do zębatki co umożliwia mu wspinanie się po ścianach na nowe sposoby. A Sign Mouth… cóż, Kirby zamienia się w znak drogowy. Nie pytajcie.

To wszystko brzmi absurdalnie, ale działa. Jak zwykle u Nintendo. Stare poziomy nabierają sensu, bo nowe zdolności otwierają wcześniej niedostępne ścieżki i sekrety.
Switch 2 i trochę makijażu
Na nowej konsoli gra wreszcie działa w 60 klatkach i wygląda tak, jak można oczekiwać po Switchu 2. Nie ma rewolucji, ale różnica jest zauważalna: lepsze oświetlenie, ostrzejsze tekstury, podbita rozdziałka. Nadal pastelowo i cukierkowo, ale tym razem bez posmaku patyny poprzedniego sprzętu.
Ile tu gry?
Nowy rozdział to około 5 godzin zabawy bez wypełniacza. Z kolekcjonowaniem i wyzwaniami można wyciągnąć wiele więcej, szczególnie jeśli skusicie się na tryb Ultimate Cup Z EX, czyli boss-rush, który potrafi upokorzyć nawet najbardziej doświadczonych fanów.
Czy warto?
Jeśli nigdy nie graliście w Forgotten Land, to idealny moment, żeby nadrobić. Na Switchu 2 wszystko działa jak należy, a kompletna edycja z dodatkiem to sporo zawartości.

Jeśli natomiast przeszliście już podstawkę, to Star-Crossed World nie zmieni waszego życia, ale z przyjemnością wypełni weekend. To więcej tego, co już znacie – ale dobrze zrobione, z humorem i dbałością o detale, której brakuje w wielu innych grach. Natomiast wolałbym, żeby była to mimo wszystko aktualizacja darmowa, a nie płatny dodatek.
Na koniec
Kirby może i nie odkrywa Ameryki na nowo, ale naprawdę nie musi. To gra o Kirbym, nie Red Dead Redemption 3. Czasem wystarczy kilka świeżych pomysłów, odrobina pastelowego chaosu i główny bohater, który wygląda jak różowy naleśnik z oczami.





