Jedna z najlepszych gier na Wii U doczekała się portu na 3DSa. Przepis na sukces czy może lepiej zostać przy stacjonarnej wersji?
Wełniana kraina Yoshich była wesoła, kolorowa i bardzo miękka. Wszystkie zwierzaki żyły w spokoju i harmonii, razem się bawiły i śmiały, lecz gdy pojawił się zły czarodziej Kamek, sielanka się skończyła. Zmienił on prawie wszystkie Yoshi we włóczki i umknął wraz z nimi. Nasz protagonista uratował się jednak z tego potrzasku i rozpoczął pogoń za złoczyńcą, a choć ten wciąż ucieka, to po drodze gubi w różnych lokacjach po parę włóczek.
W trakcie tej pogoni przyjdzie nam skorzystać z kilku mechanik, choć podstawą jest oczywiście skakanie po platformach. Biegamy po poziomach, zbierając ukryte przedmioty – choćby wspomniane wcześniej włóczki, ale też kwiatki i monety. Na szczęście bardzo dobrze rozwiązano tutaj tę kwestię, nie szukamy ich na darmo, za wszystko czeka nas nagroda (uzbieranie całej wełny odblokowuje nowego Yoshiego do grania, kwiatki odblokowują bonusowe poziomy, a monety nowe style do edytora postaci). Nasz zwierzak może klasycznie zjadać wrogów pojawiających się na jego drodze, ale zamiast jajek zamienia je po prostu w kulki wełny, którymi potem strzela w innych wrogów, otwiera drzwi czy rozwiązuje zagadki. A to tylko początek, bo gra stara się maksymalnie wykorzystać potencjał wełnianego świata. W trakcie podróży Yoshi napotka bloki mogące się ściskać jak materiał czy chociażby poziom oparty o rzepy, gdzie wszystkie postacie reagują na nie jak prawdziwa wełna; pokazuje to tylko kunszt autorów, stworzyli oni pewien koncept i potrafią naprawdę ciekawie z niego skorzystać. Przenosi się to również na naturę głównego bohatera – jako że jest wykonany z włóczki, nie ma problemu by zmienić swoją postać. I tak, gdy bardzo szybko biegnie, jego nogi zmieniają się w kółka, natomiast gdy sunie po lodzie, na jego stopach pojawiają się łyżwy. W specjalnych fragmentach plansz rozgrywanych „na czas”, potrafi zmienić się całkowicie w mały samolot, kreta lub nawet w olbrzymią wersję siebie, niczym Godzilla rozwalając wszystko na swojej drodze.
Wszystkie te pomysły są świetne, ale czasami ograniczają je możliwości sprzętowe konsoli. Napomknę tylko o klatkowaniu (60 klatek w wersji Wii U, 30/60 na 3DS/N3DS – muszę jednak przyznać, że te 30 w wersji na starszego 3DSa jest bardzo stabilne), które w zasadzie zbytnio mi nie przeszkadzało, w odwrotności do o wiele bardziej kanciastych modeli względem wersji z konsoli stacjonarnej. Niby wszystko takie samo, ale nie cieszy tak jak pierwowzór, gdzie wszystko było bardziej puchate. Jeśli wcześniej grało się w wersję Wii U to widać spory spadek, ale nie mając porównania nie jest tak źle, wszystko wciąż ma swój urok. Problemy są też czasami z budową poziomów. Zdarza się, że przechodząc przez drzwi, cała plansza potrafi się obrócić. W padletowej wersji wszystko miało ciągłość, widać płynny ruch kamery, wiadomo gdzie postać się przeniosła. W wersji przenośnej ekran robi się biały i pojawiamy się w innym miejscu. Nie jest to bardzo uciążliwe, ale nie da się tego nie zauważyć. Kolejną drobną niedogodnością, wynikającą z mocy sprzętu, jest brak interaktywnej mapy świata. Zamiast otwartych wysp, gdzie można było, oprócz wstąpienia do odpowiedniej planszy, pobiegać, pozwiedzać i pochodzić postacią we wszystkich kierunkach, mamy okrojony sposób wyboru poziomu. Znowu – nie jest to nic denerwującego, drobnostka, ale jest to kolejny aspekt, którego brakuje w tej wersji gry. Jednak są też i zmiany na plus, największa nowość to specjalne poziomy z psem Poochym – sterując nim, biegniemy cały czas do przodu, wybierając różne trasy tak, by zdobyć jak najwięcej punktów, przy okazji robiąc różne zadania. Ogólnie, nie powiedziałbym, by to była jakaś duża zmiana, która sprawia że wersja Wii U idzie w odstawkę, ale warto mieć to na uwadze.
W grze pojawia się także ciekawy system wspomagaczy, które można kupić za walutę zdobywaną w trakcie zabawy. Gdy gracz nie radzi sobie z danym poziomem, ciągle spadając w przepaść, pojawia się opcja kupna odpowiedniej mocy potrzebnej do ukończenia planszy. Między innymi dlatego grę polecałbym rodzicom do zakupu dla dzieci – nawet bardzo młody gracz po uruchomieniu niższego poziomu trudności i odpowiedniego ulepszenia da sobie radę z większością poziomów, czerpiąc przy tym frajdę z zabawy. Szkoda tylko, że zabrakło możliwości pogrania z drugą osobą, choć była ona obecna na Wii U, więc jeżeli chcesz razem z kimś przeżywać przygody w wełnianym świecie, to lepszym wyborem będzie jednak stacjonarna wersja gry.
Ciekawym dodatkiem jest opcja zmiany wyglądu bohatera. Poza znanym od dawien dawna zielono-białym Yoshim, dziergać włóczkę można także innymi postaciami, wykorzystując wzory odblokowane podczas zabawy, czy też samemu stworzyć postać w całkiem rozbudowanym edytorze i choć sam nie bawiłem się tym za długo, młodszym graczom może się to spodobać. Pojawia się jeszcze parę drobnych smaczków, jak teatr (30 krótkich animacji poklatkowych z bohaterami gry, swoją drogą przepięknych), bestiariusz bądź odtwarzacz muzyki z gry, które są miłym dodatkiem do głównego dania. Generalnie, bonusy są ciekawe, ale nie są niczym wielkim. Wszystko te atrakcje pozwoliły mi spędzić w tej grze prawie 25 godzin, a mam apetyt na więcej – i możliwości również, wymaksowanie wszystkiego zajmie mi zapewne jeszcze drugie tyle.
Tak więc pytanie nie brzmi – czy warto zagrać, ale raczej – w którą wersję się zaopatrzyć? Biorąc wszystkie cechy obu wersji, fanom lokalnego co-opa polecam wersję Wii U – piękna gra, idealna do wspólnych zmagań, fanom mobilnej rozgrywki wersję 3DS – wciąż bardzo ładna oprawa, a poziomy idealne na krótkie posiedzenia w autobusie. Niezdecydowanym za to polecam pobrać demo gry, dostępne za darmo w eShopie, by sami mogli się przekonać, że dziergać każdy może.
Egzemplarz gry do recenzji zapewnił wydawca, Nintendo.