Przeglądasz: Windows PC

Kategoria nadrzędna

Naszą propozycją na tegoroczny Halloweenowy wieczór jest Diablo – kultowa gra hack and slash studia Blizzard North. Nawet jeśli nie bawicie się w „święto duchów” jest to gra o której warto pamiętać i do której warto wrócić. Gatunek przygodowych gier akcji zawdzięcza jej bardzo wiele.

Pieniądze, co byśmy bez nich zrobili? W dzisiejszych czasach, gdy jesteśmy w stanie zarządzać swoimi finansami przy użyciu aplikacji, czy też dokonywać płatności za pomocą plastikowej karty – zapewne nieliczni z nas pamiętają o tym, jak to wszystko się zaczęło. Począwszy od handlu wymiennego, przez pierwsze wybite monety, aż po elektroniczne transakcje płatnicze. Bogactwo, do którego przecież tak wielu z nas dąży, nierozważnie dysponowane, zamiast stać się kluczem do sukcesu, niejednokrotnie jest nam gwoździem do trumny.

Beztrosko ignorując starą jak świat zasadę “pokazuj, a nie mów” tymi właśnie linijkami tekstu raczy nas w pierwszych minutach Project Zero: Maiden of Black Water, najnowsza odsłona rozpoczętej w 2001 serii znanej w innych częściach globu jako Fatal Frame. Japoński survival horror zajmuje specjalne miejsce w moim sercu, podobnie jak zamiłowanie do fotografii, nie mogłem zatem przejść obojętnie obok tytułu, który pozwala mi zmierzyć się z duchami zmarłych używając w tym celu aparatu fotograficznego. Zwłaszcza, że możliwości Wii U, dla którego Project Zero jest tytułem ekskluzywnym, oferują unikatowe możliwości dla tego rodzaju rozgrywki. To, że mamy do czynienia z produktem niszowym jest całkiem jasne, tłumaczy to również ewidentnie ograniczony budżet i widoczne gołym okiem miejsca, w których cięto koszty. To nie czyni z Project Zero od ręki złej gry, ale nie pozwoliło w pełni wykorzystać drzemiącego tu potencjału.

Duchowy następca Neverhooda niestety nie zastąpi fanom genialnego oryginału. Świetna plastusiowa animacja nic nie znaczy, gdy nie idzie w parze z dobrym scenariuszem i pomysłowym wykorzystaniem mechanik point-and-click.

Colgate, a w zasadzie „Harald Hårdtand: Kampen om de rene tænder” to jedna z tych gier, które krążyły po dyskietkach we wczesnych latach 90. Grał w nie każdy, bo nie było wówczas zbyt wielkiego wyboru i zabijając nudę grało się po prostu we wszystko na co udało się położyć łapki. Zaskakująco, nawet dziś Harald potrafi być niezłym pochłaniaczem czasu.

Nowa FIFA jak co roku zawitała na półkach sklepowych, a Johnny stara się ocenić, czy faktycznie warto wydawać na nią pieniądze.

Metal Gear Solid V kontynuuje długą tradycję serii nieszablonowej. Każda kolejna odsłona cyklu drastycznie różniła się względem poprzednich. Nie inaczej jest w przypadku Phantom Pain, które jest zdecydowanie największym i najambitniejszym projektem zespołu z Japonii. Jest również grą diabelnie dobrą.

Ta recenzja powinna się ukazać już dawno, dawno temu. Rycerza Arkham zakupiłem w dniu premiery, ale pech chciał, że wybrałem wersję pecetową, o problemach której słyszał już chyba każdy. Samo narzekanie ludzi wzbudzało we mnie niechęć do odpalenia gry i ciągle odsuwałem od siebie ten dramatyczny moment. Aż w końcu już nie było żadnych argumentów za kolejnym odłożeniem tytułu na bok, więc wziąłem się w garść i włączyłem nowe przygody Batmana, i nawet je (prawie) ukończyłem*.