Powyższą tezę wysuwam na podstawie mojego obcowania z A-Men 2 – strategiczno-zręcznościową grą autorstwa polskiego studia Bloober Team. Początkowo wyglądała jak prosta, przyjemna platformówka z rysowaną grafiką 2D. Wkrótce jednak przekonałem się o ukrytych w niej pokładach trudności, która sprawia, że nasz mózg rozgrzewa się do czerwoności.
Od razu zaznaczę, że nie miałem okazji zapoznać się z pierwszą grą tej serii. Sequel zdaje się jednak nie przejmować poprzedniczką, bo w szczątkowym “intrze” piątka bohaterów nawet słowem nie wspomina o swoich dotychczasowych przygodach i bez szczególnego powodu rusza na misję. Jednak najpierw: tutorial. W żadnym innym tytule nie musiałem tyle razy powtarzać samouczka. Ginąłem, bo nie odróżniałem tła od pierwszego planu, czy też nie potrafiłem wyczuć skoczności mojej postaci. Zdarzało mi się również utykać na skrzyniach i zacinać się, bo kończył się zasób amunicji. Dzięki temu nauczyłem się jednak, że cokolwiek spotka mnie na późniejszych etapach, nie będzie łatwe.
I tak właśnie było. Poziomy zaczynamy od zera, posiadając narzuconych nam przez grę wojaków z oddziału A-Men. W ten sposób mamy do dyspozycji żołnierza, budowniczego, komandosa, osiłka lub szpiega i należy, przejmując sterowanie nad każdym z nich w dowolnej chwili (trochę jak w The Cave od studia DoubleFine), zabić określoną liczbę wrogów oraz dostać się do helikoptera. Może się to wydawać łatwe, jednak w rzeczywistości wykonanie jednej misji wymaga długiej serii prób, błędów, a także precyzyjnego planowania podejmowanych czynności.
Plansze bywają bowiem bardzo rozległe, usiane przy tym różnego rodzaju dźwigniami, generatorami prądu i pułapkami. Mimo że zawsze jesteśmy w stanie przy pomocy prawej gałki analogowej zajrzeć we wszystkie kąty obecnego poziomu, to i tak nie dowiemy się jaki przełącznik odpowiada za którą windę, czy też przejście, dopóki nie dojdziemy do nich jednym z naszych ludzi. Jednak nawet wtedy będziemy musieli dokładnie zapamiętać wszelkie informacje – nie ma co liczyć, że gra zrobi coś za nas.
Głównym celem misji jest, tak jak wspomniałem, zabicie określonej liczby wrogów. Trzeba wiedzieć, że są poruszającymi się niczym Lemmingi postaciami, próbującymi zabić nas jedynie w momencie, gdy staniemy na ich linii wzroku. Jednostki te pokonuje się strzelając za pomocą karabinu, korzystając z wybuchów, zrzucając im coś na głowę lub po prostu nakierowując na głęboką przepaść. W późniejszej fazie gry pojawiają się przeciwnicy, którzy ostrożniej stawiają kroki i zamiast spadać, wolą zawrócić i skorzystać z windy.
Ktoś mógłby pomyśleć, że posiadając wachlarz pięciu żołnierzy z różnymi zdolnościami łatwo będzie unicestwić podążających jedną, ustaloną ścieżką nieprzyjaciół. Nic bardziej mylnego, ponieważ tylko jeden z naszych bohaterów ma umiejętności pozbywające się oponentów w sposób bezpośredni, choć i tak musi najpierw zebrać amunicję. Większość z nich będziemy więc zmuszeni pokonać dzięki sprytnemu manipulowaniu otoczeniem. Trzeba jednak uważać, bo jeden błąd i sami staniemy się ofiarami, nakierowując na siebie cały wrogi oddział. A żeby nie było za łatwo, na każdym poziomie jest maksymalnie tylko kilka wyznaczonych punktów do zapisywania postępów, do tego są one jednorazowe.
I to tyle, jeśli chodzi o czystą rozgrywkę. Należy myśleć, myśleć i jeszcze raz myśleć, następnie wykonać wszystkie czynności bezbłędnie i już można cieszyć się sukcesem. Warto dodać, że bywa on niezwykle satysfakcjonujący. Zaś jeśli nie zadowala nas sama frajda z gry, to za pieniądze zdobywane podczas wykonywanych misji jesteśmy w stanie zakupić w specjalnym sklepie elementy strojów upiększające naszych wojaków albo, nieco bardziej przydatne, bonusy. Na przykład możemy zaczynać z większą liczbą pocisków lub szybciej przeładowywać broń.
Oprócz gameplayu mamy kilka innych aspektów, które mniej lub bardziej mi się podobały. Każda z postaci ma na przykład swój zestaw powiedzonek. Osiłek cytuje filozofów, żołnierz gry i filmy, szpieg ma paranoję itd. W dodatku wszyscy od czasu do czasu burzą czwartą ścianę i na przykład naśmiewają się z animacji skoku swojego umięśnionego kolegi. I, muszę przyznać, zdarzyło mi się uśmiechnąć słysząc ich wypowiedzi. Szkoda, że są rzucane losowo, a nie na przykład w zależności od wykonywanej czynności, ale osoby, piszące te teksty, wykonały niezłą robotę. Chciałbym dodać, że nie uświadczymy w grze polskiego dubbingu – jedynie angielski i napisy w naszym rodzimym języku.
Zupełnie inaczej jest z “cutscenkami” (pomijam fakt, że są tylko pokazanymi na losowym tle portretami naszych bohaterów z tekstem wyświetlonym w dymkach). Ta sfera gry prezentuje się według mnie żenująco – o ile większość produkcji ustrzegła się drastycznych błędów w polskich tekstach, o tyle dialogi aż biją po oczach problemami z interpunkcją. Poza tym nie wnoszą zupełnie nic, to po prostu jałowa rozmowa pięciu gości, którzy na siłę starają się rzucać “sucharami”. Szkoda zmarnowanego potencjału.
Inną denerwującą mnie sprawą była niekonsekwencja w sterowaniu – jeżeli nie posiadamy zapisanego postępu, po śmierci mamy prawo rozpocząć przechodzenie etapu od nowa po wciśnięciu krzyżyka. Jeżeli zapisaliśmy, wczytuje on dane, a trójkąt je restartuje. Nie będę pisał ile razy z przyzwyczajenia zaczynałem ten sam poziom, przez co oczywiście usuwał się stan mojej gry. A wystarczyłoby zmienić obłożenie przycisków.
Na grafikę składają się ręcznie malowane sprite’y i całkiem nieźle wyglądające tła. Miejscami problemem bywa fakt, że pierwszy oraz drugi plan nieco się zlewają, przez co możemy potraktować ozdobny nawis śnieżny jako platformę i zginąć. Animacje również nie powalają, lecz z nich naśmiewają się nawet sami twórcy.
Ścieżka dźwiękowa reprezentuje solidny poziom. Muzyka jest monotonna, ale nie męcząca. Angielski dubbing został dobrze nagrany, a wszelkie jęknięcia, stuki, odgłosy wybuchów i tym podobne pasują idealnie do ogółu oprawy.
A-Men 2 to gra dla tej grupy odbiorców, która lubi wytężać szare komórki przed konsolą. Jeśli wykonujesz codzienne czynności powoli i metodycznie, z pewnością usatysfakcjonuje cię wymagająca rozgrywka. Jeśli natomiast wolisz poskakać po platformach i się wyluzować, lepiej będzie rozejrzeć się za innym tytułem.