“World of Warplanes” wydawać się będzie podejrzanie znajome użytkownikom poprzedniej produkcji studia – czołgowego MMO “World of Tanks”. Obie gry są bowiem częścią tego samego cyklu tytułów o wojennych zmaganiach. Mylić się będą jednak ci, którzy zignorują “samoloty”, sądząc, że są one zwyczajnie kalką “czołgów”. Sposób prowadzenia rozgrywki w powietrzu różni się od wojny naziemnej pod każdym względem.
Menu Główne
Naszym centrum dowodzenia jest hangar, ekran znany dobrze wargamingowym “czołgistom”. Jest to też sfera najmniej różniąca się między tytułami. To tu wybieramy myśliwiec, za sterami którego ruszymy na podbój przestworzy. Na starcie do wyboru mamy wyłącznie kilka maszyn, a zdobywane w walce doświadczenie i kredyty umożliwią nam zakup kolejnych. Dodatkowe miejsca w hangarze czy pojedyncze ekskluzywne statki powietrzne będą wymagały od nas jednak wydania prawdziwych pieniędzy. Maszyny pogrupowane są według siły – od poziomu pierwszego do dziesiątego – oraz na klasy: myśliwce standardowe, ciężkie i samoloty szturmowe. Większość z nich może być również dodatkowo udoskonalana. Brzmi znajomo? Oczywiście, system jest wierną kalką interfejsu “World of Tanks”. I dobrze, ten bowiem wciąż sprawdza się prawidłowo – jeśli coś nie jest zepsute, nie warto tego naprawiać. Jedynym elementem, do którego trudno mi się przyzwyczaić, są pionowe drzewka rozwoju w miejscu poziomych z “Tanks”. Nie da się również zaprzeczyć, iż opcje rozwojowe samolotów są dość ograniczone w porównaniu do skomplikowanych tabelek pierwowzoru. Nic dziwnego, czołgiści mają nad lotnikami ponad dwa lata przewagi w kwestii aktualizacji. Nie oznacza to, że graczom zabraknie treści. Już teraz “World of Warplanes” oferuje ponad 100 maszyn z 5 krajów.
Rozgrywka
Na menu głównym podobieństwa się kończą. Dynamiczny gameplay, choć z pozoru znajomy za sprawą interfejsu, różni się diametralnie od leniwego czołgowego ostrzału. Będzie on pewnie kością niezgody między fanami Wargaming preferujących żółwie tempo “World of Tanks”, a graczami, których ekscytują ekspresowe pojedynki w chmurach.
Mechaniki rządzące walkami myśliwców były dla mnie miłą odmianą po przepełnionych kamperami mapach “tanków”. Podniebne starcia mają to do siebie, że nie da się w nich zatrzymać w miejscu, ani zaczaić na wroga. Wszyscy gracze są w ciągłym ruchu w trójwymiarowej przestrzeni, pojedynki muszą być więc szybkie, widowiskowe i pełne akcji. “World of Warplanes” świetnie oddaje emocje towarzyszące takim zwarciom. Na niebie ciągle coś się dzieje, a my ciągle musimy mieć się na baczności. Nie wystarczy leniwie spoglądać na minimapę w oczekiwaniu na dogodny moment do działania. Pilotując aeroplan, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Ta znacząca różnica w dynamice gry cementuje jej miejsce na liście sieciowych tytułów Wargaming. Nowy tytuł nie zastępuje “World of Tanks”, nie próbuje też z nim konkurować, tak, jak wojna na poduszki nie konkuruje z partią szachów. Obie gry mają sens istnieć równolegle i spełniać potrzeby różnych grup odbiorców… bądź po prostu graczy, którzy mają czasem ochotę na zmianę tempa.
Domyślny schemat sterowania składa się z połączenia myszki i klawiatury. Mysz odpowiada za poruszanie samolotem, kamerą i muszką. Nie musimy być asem przestworzy, by wykonywać zaawansowane manewry, tym zajmuje się nasz automatyczny pilot. Jeżeli na przykład skierujemy kamerę za nasze plecy, statek automatycznie rozpocznie odpowiedni manewr, by skierować nas w odpowiednim kierunku. W tej konfiguracji klawisz W na klawiaturze pozwoli nam uruchomić tymczasowy dopalacz, a S natychmiast wyhamować. Dodatkowe przyciski kontrolują opcjonalne bomby. Gra obsługuje również alternatywne schematy sterowania oraz pozwala na kontrolowanie gry joystickami i gamepadami.
W rozgrywce udział bierze do 30 samolotów, po 15 na drużynę. Wszystkie są, jak przystało na grę sieciową, obsadzone przez żyjących graczy. Dodatkowo po ziemi rozsiane są obiekty – budynki oraz działa należące do obu drużyn i sterowane przez komputer. Dodają one kolejną warstwę taktyki do zabawy. Żywi przeciwnicy mogą na przykład wciągnąć nas w pułapkę, wabiąc w zasięg swojej artylerii. Możemy też obierać ją jako cel ataku, by pomagać swojej drużynie w dominowaniu przestworzy. Przynajmniej w teorii. W praktyce walki toczą się tak szybko, że często nie ma czasu na zajmowanie się celami pobocznymi, a gracze starają się zachowywać możliwie wysoki pułap, by unikać niepotrzebnego zagrożenia. Zgodnie z moim dotychczasowym doświadczeniem cele naziemne stanowiły raczej ciekawostkę i pułapkę dla początkujących. Mam nadzieję, że w przyszłych aktualizacjach aspekt ten zostanie lepiej zarysowany.
Niczego specjalnego nie spodziewałem się za to po mapach. Ciężko mówić o dużej różnorodności w sytuacji, gdy zabawa toczy się wyłącznie w powietrzu. Projektantom nie brakowało na szczęście pomysłów na zagospodarowanie przestrzeni. Ziemia pstrokaci się różnorodnymi krajobrazami. Zobaczymy pustynie, tropikalne wyspy, a nawet skutą lodem Arktykę. Nieboskłon za to zdobią taktycznie rozmieszczone formacje chmur, których inteligentne wykorzystanie może dać nam sporą przewagę w bitwie. Na niektórych poziomach będziemy mogli próbować gubić pościg we mgle spowijającej góry, w innych bezchmurne niebo pozostawi nas bez żadnej osłony i zmusi do zaufania wyłącznie swojej zręczności. Miło zobaczyć, że nawet z pustą pozornie przestrzenią można w grze zrobić tak wiele.
Samoloty
Najważniejsze są oczywiście same samoloty. Nie zabrakło reprezentantów najróżniejszych ich kategorii. Od przedwojennych jedno- i dwupłatowców, po kultowe, powojenne, odrzutowe Javeliny. Każdy z krajów ma dostęp do około 20 typów aeroplanów, a z czasem do gry mają być dodawane kolejne. Niestety, w momencie testów bardzo trudno było znaleźć dość graczy, by przetestować maszyny z wyższych półek (gra generuje lobby, parując ze sobą myśliwce na podobnych poziomach), więc recenzję opierałem w dużej mierze na samolotach pierwszych pięciu tierów. Choć jest to może po prostu kwestia mojego braku wprawy, różnice w “prowadzeniu” samolotów były dla mnie mało odczuwalne. Startowym, pierwszotierowym Ar 65 latało mi się podobnie do siódmiotierowego Horneta ze wszystkimi udoskoleniami. Główne różnice między poszczególnymi myśliwcami dotyczą przede wszystkim rodzaju karabinków i bomb, które możemy przypiąć do ich brzucha, i maksymalnej wytrzymałości kadłuba. Najtańsze samoloty zostaną rozprute w kilku seriach, większe sardynki otwierać będziemy dłużej. Gdybym wyłącznie na podstawie sterowania miał stwierdzić, jaką maszyną w tym momencie latam, to prawdopodobnie nie potrafiłbym tego zrobić.
Free To Win?
Kontrowersje w grach free-to-play wzbudza zawsze konieczność wydawania gotówki, w myśl zasady, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Gracze przyzwyczajeni są do nieuczciwych sytuacji, w których, by wygrać, trzeba płacić. Produkcje Wargamingu od dłuższego czasu odchodzą od tego modelu i wygląda na to, że nie inaczej będzie w przypadku “samolotów”. World of Warplanes korzysta z systemu płatnego złota, nie wpływającego bezpośrednio na przebieg pojedynków, chociaż może być ono wydawane na mnożenie zdobywanego w nich doświadczenia czy przyspieszony trening załogi. Dlatego “płacący” lotnicy szybciej odblokowują dostęp do nowych maszyn, ale ich wydajność w grze nie różni się znacząco od pojazdów użytkowników darmowych. O zwycięstwie wciąż decydują zdolności grających.
Oczywiście najbardziej roszczeniowi, darmowi gracze podważą ten akapit, twierdząc, że po setkach godzinach włożonych w rozgrywkę różnice w prędkości odblokowywania kolejnych gałęzi rozwoju i zdobywania gotówki zaczynają się uwydatniać, ale bądźmy ze sobą szczerzy. Ludzie, którzy narzekają, że przez paręset godzin grali w coś za darmo i najwyraźniej świetnie się przy tym bawili, a jednocześnie nie są skorzy podrzucić paru złociszy developerom, nie powinni mieć w takiej dyskusji prawa do głosu. Twórca też człowiek i jeść musi.
Czy warto poleci(e)ć?
“World of Warplanes” to solidnie wykonany produkt i owoc wniosków wyciągniętych przez twórców z tworzenia swojego największego dotychczas hitu – “World of Tanks”. Choć brakuje jeszcze bogactwa dodatkowych maszyn do odblokowania, które przez kilka ostatnich lat budował sobie jej starszy brat, nie sposób nie znaleźć w niej potencjału. Samoloty warte są polecenia w pierwszej kolejności graczom uważającym naziemne starcia czołgistów za trochę zbyt flegmatyczne. Naszym zdaniem warto dać im szansę, a ponieważ sprawdzenie naszej rekomendacji nie kosztuje nawet złotówki, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście przekonali się sami!