Gdy w 2009 roku debiutowała wersja alfa Minecrafta, nikt się nie spodziewał, że wirtualne klocki będą tak popularne. Z czasem zaczęły powstawać przeróżne modyfikacje, sprawdzające jak bardzo można zmienić i ulepszyć istniejącą już grę. Ale co się stanie, gdy sześcienny świat połączymy z pełnoprawną, pierwszoosobową strzelaniną? Powstanie Guncraft.
Do najnowszego tytułu Exato Game Studio ciężko było mi się ustosunkować. Z jednej strony, chciałem spojrzeć na grę jak na osobną, świeżą produkcję. Z drugiej zaś, w mojej głowie siedziały godziny spędzone przy projekcie Notcha, bo podobieństwa Guncrafta do Minecrafta, chociażby z nazwy, trudno nie zauważyć. Byłbym jednak niesprawiedliwy mówiąc, że pomysł na grę został po prostu skopiowany. Mamy raczej do czynienia z zupełnie inną produkcją, ale na podobnym silniku.
Guncraft pozbawiony został jakiegokolwiek trybu fabularnego, więc nastawiony jest na rozgrywkę wieloosobową. Bawić możemy się lokalnie, za pomocą sieci LAN oraz globalnie, z sojusznikami i oponentami z całego świata. Oprócz klasycznych trybów, takich jak Team Deatmatch czy Capture The Flag, czeka nas też sporo niespodzianek w postaci chociażby wyścigów. Niekiedy będziemy musieli również przetrwać deszcz meteorytów, uciec przed stopniowo podnoszącym się poziomem lawy lub pokonać kolejne fale robotów i zmechanizowanych pająków. Szkoda tylko, że w sieciowym multiplayerze większość gier polega na zabiciu jak największej liczby osób. Gracze hostujący takie rozgrywki wydają się być mniej kreatywni od twórców, więc serwer z bardziej wyrafinowanymi przygodami najlepiej założyć samemu.
Może to być jednak nie lada wyzwanie, gdyż, oprócz kilku zapchanych pokoi, większość zwyczajnie świeci pustkami. W obecności piętnastu osób gra się o wiele lepiej niż we dwójkę, ale również bardziej chaotycznie. Plansze łatwo ulegają zniszczeniu, a czasem po kilku minutach mapa w niczym nie przypomina już swojego początkowego stanu. Dodając do tego często nielimitowaną amunicję, otrzymujemy mieszkankę, dosłownie, wybuchową.
Chociaż gracze lubią sobie ułatwiać mecze, ustawiając opcję nieograniczonej liczby pocisków, nie zawsze spotkamy się z taką sytuacją. Bardziej zbalansowane rozgrywki rozpoczynamy z określoną kwotą na koncie. Za dolary możemy stawiać klocki, jakkolwiek źle by to nie brzmiało, ale również uzupełniać magazynek. To od nas zależy czy skupimy się na defensywie, tworząc przed sobą żelazny mur, czy raczej górę weźmie ofensywa i wszystkie pieniądze przeznaczymy na amunicję. Szkoda, że wirtualnej waluty nie da się wydać na stabilniejszą rozgrywkę. Często bardzo trudno jest połączyć się z serwerami, a gracze, którym się to uda, narzekają na opóźnienia i błędy.
Oklaski dla twórców należą się za wprowadzenie do rozgrywki kwadratowych pojazdów. Czołgi, helikoptery i skutery skutecznie uprzykrzają życie oponentom. Albo nam. Wszystko zależy od tego, kto pierwszy dostanie się do wolno stojącego pojazdu. Później wystarczy tylko zasiąść za sterami i prowadzić ostrzał karabinem maszynowym lub niszczącymi wszystko rakietami.
Sama gra, mimo mnogości opcji, wydaje się dosyć prosta, więc trudno oczekiwać od niej zaawansowanego modelu rozgrywki. Tytuł wygląda bardzo arcade’owo i w takiej postaci sprawdza się idealnie. U niektórych graczy można jednak zauważyć zachowania wyniesione z większych FPS-owych produkcji, próby taktycznych zagrań, co może świadczyć o tym, że w Guncrafcie odnajdą się nie tylko niedzielni, ale również wprawieni strzelcy.
Hardkorowcom nie spodoba się natomiast brak jakiegokolwiek doświadczenia zdobywanego wraz z postępami w rozgrywce. Rankingi najlepszych graczy na serwerze można podejrzeć jedynie w trakcie gry, ale nie mają one wpływu na cokolwiek. Nie zbieramy punktów, nie awansujemy, ani nie odkrywamy nowych broni. Wszystko w grze odblokowane jest od razu, więc już na początku jesteśmy w stanie stworzyć bardzo silną postać, wybierając klasę, bronie, umiejętności, a nawet nagrody za serie zabójstw. Nie oznacza to jednak, że nowy rynsztunek w grze się nie pojawia. Pojawia się, ale tylko wtedy, gdy chcą tego gracze.
Druga strona Guncrafta polega bowiem na tworzeniu. Wykreujemy nie tylko własne mapy, ale również prefabrykaty oraz bronie. Te pierwsze dają oczywiście największe pole do popisu. No właśnie – pole. Plansze są dosyć mocno ograniczone wymiarami i mimo możliwości delikatnego ich zwiększenia, możemy czuć się nieco ściśnięci. Zawiodą się ci, którzy oczekiwali nieskończonego świata, ale tryb Creative wyraźnie przeznaczony jest do tworzenia miejsc dla starć bojowych, a nie dla rozkapryszonych budowniczych. Niemniej, niespełnieni architekci dostają do wyboru prawie 200 różnych bloków, również funkcyjnych, które są wręcz niezbędne przy późniejszej, wieloosobowej rozgrywce. Klocki nie zostały obłożone pięknymi teksturami, zapewne w myśl zasady „strzelać, nie zwiedzać”. Zabrakło też jakiejkolwiek fizyki wody lub sypkich materiałów. Wszystkie bloki zachowują się tak samo, z tą różnicą, że płyny są przezroczyste i nie da się ich zniszczyć. Takie drobne elementy zdynamizowałyby rozgrywkę, a tworzenie wymyślnych pułapek okazałoby się czystą przyjemnością.
Oprócz stawiania pojedynczych klocków, możemy ustawić kilka pojazdów lub błyskawicznie budować gotowe elementy, takie jak ściany, wieże, schody, mosty i tunele. Ułatwienie to pozwala na szybkie stworzenie zadowalającej, wielopoziomowej mapy. W grze pojawia się również tryb samodzielnego produkowania takich prefabrykatów. Niestety – jest bezużyteczny. Nie znalazłem nigdzie sposobu na wykorzystanie stworzonych budowli. W żadnym trybie nie dało się ich wybrać. Co więcej, podobna, niedopuszczalna wręcz sytuacja, ma miejsce z mapami. Nigdzie nie mogłem ich użyć ani na nich zagrać. Szkoda, bo cała praca poszła właściwie na marne.
W takim wypadku najciekawszą opcją wydaje się tworzenie broni. Budujemy je na mapie, zupełnie tak, jakbyśmy chcieli wykreować jej wielkoformatowy odpowiednik. Możemy wokół niej latać i podziwiać ją z bliska z każdej strony. Ciężko wprawdzie ocenić proporcje, ale opcja podglądu postaci, trzymającej w rękach nasze dzieło powinna rozwiać wszelkie wątpliwości. Do broni należy dodać spust, miejsce wylotu lufy, przypisać rodzaj i rozdać statystyki. Po wszystkim możemy do woli testować rynsztunek, a nawet zgłosić go do konkursu. Gracze wybiorą w nim broń, która pojawi się w grze i będzie dostępna dla wszystkich. Głosować można również na skiny. Te stworzymy już poza grą, ale bez problemu dokonamy importu. Twórcy ostrzegają natomiast, by nie wczytywać skórek z Minecrafta, gdyż są one po prostu niedostosowane.
Być może takim zabiegiem próbują uniknąć podobieństw do popularnej produkcji. Inną metodą było zamienienie przycisków myszy odpowiadających za burzenie i stawianie bloków. W opcjach możemy jednak przepisać wszystkie funkcje klawiatury i myszki, w zależności od własnych upodobań. Wybierzemy również język, chociaż polskiego brak, skonfigurujemy głośność, ale nie zmienimy rozdzielczości gry. Nie poprawimy ustawień wizualnych. Jedyną, graficzną opcją jest wybór pełnego ekranu oraz pola widzenia.
Guncraft posiada natomiast wbudowane narzędzie do streamowania. Za pomocą kliknięcia myszy rozpoczniemy nadawanie na żywo, a naszą rozgrywkę oglądać będą mogli widzowie portalu Twitch.tv. Dopasujemy również tytuł, rozdzielczość wysyłanego obrazu, głośność gry oraz mikrofonu. Samo narzędzie jest szybkie, niezwykle wygodne i posiada większość niezbędnych funkcji.
Na samym dole menu gry widnieje ciekawa opcja wpisywania klucza. Specjalne kody odblokowują nowe bronie i skiny. Trudno powiedzieć, czy produkcja dostanie rozbudowane DLC, ale i bez nich nie sposób się nudzić. Gra ma całkiem sporo, bo aż 69 osiągnięć do zdobycia. Osoby, które dla achievementów zrobią wszystko, będą miały nie lada niespodziankę.
Czy Guncraft warty jest około 60 złotych, których życzą sobie za niego twórcy? Gra nie jest w końcu ani alternatywą dla Minecrafta, ani dla jakiejkolwiek strzelaniny. To swoista mieszanka, którą przetrawi tylko specyficzna grupa osób. Nie można jej jednak odmówić miodności, bo mimo kilku błędów i problemów z połączeniem potrafi wciągnąć. Jeśli lubimy więc budować, strzelać i zrównywać mapy z ziemią, warto zainwestować w tę sześcienną produkcję.