Nadchodzi Rogalia! Znaczy, tfu… Regalia. A ja jestem Kebab – mistrz pikantnego dowcipu.
Jak już pewnie zauważyliście, naczelne grono redaktorskie zgodziło się przyjąć mnie w szeregi walczących piórem (klawiaturą?) wojowników arhn.eu, po napisaniu dlań kilku recenzji. Do tej pory zajmowałem się tytułami, które sam sobie wynajdywałem, gdyż uważałem je za interesujące w ten, czy inny sposób, jednak nadszedł TEN dzień, kiedy obdarowany niepomiernym zaufaniem otrzymałem od Johnnego kod Steam do bety swojej pierwszej przedpremierowej pozycji! Hulankom i swawoli z tej okazji nie było końca… do czasu aż obleciałem recenzenckie demko w dosłownie 5 godzin. Co z nich wyniosłem? Zaraz się dowiecie, ale swoim zwyczajem najpierw przybliżę wam profil twórców, wydawcy i założenia gry. Uprzedzając też słowa krytyki dotyczące tytułu – tak wiem, że skrót „jRPG” służący określeniu gier powstających poza Japonią, może wydawać się kontrowersyjny. Jeżeli więc uważasz, że żaden erpeg powstający poza Krajem Kwitnącej Wiśni nie jest godny tego miana, to umówmy się, że to tylko skrót myślowy ułatwiający innym zrozumienie mechaniki i ogólnej specyfiki rozgrywki.
Za tytuł odpowiada polskie studio Pixelated Milk, a wydany zostanie przez Klabater. Wydawca ten jest niczym innym jak firmą córką znanego i lubianego cdp.pl, koncentrującą się na zapełnianiu rynku indie. Zespół stojący za grą zdołał zebrać środki na jej stworzenie za pomocą kampani crowdfundingowej, którą wsparło ponad 2,700 darczyńców fundując łącznie $90.000 (ok. 355.000 zł). Mając na uwadze, że pierwotnym celem kampanii było zgromadzenie $40.000 można mówić o dużym sukcesie marketingowym zbiórki.
Regalia to turowy jRPG z elementami strategii. W rozgrywce nie chodzi jedynie o pokonywanie hord wrogów, skillowanie postaci, czy znajdowanie coraz to lepszego sprzętu – o nie, bynajmniej – całość jest rozbudowana o takie aspekty jak tworzenie relacji między głównym bohaterem, a postaciami w jego drużynie, jak i jego… poddanymi. Będziemy bowiem spędzać równie dużo czasu na poszukiwaniu przygód, co na rozbudowie własnego królestwa i dotrzymywaniu towarzystwa jego mieszkańcom. Już na samym początku dowiadujemy się, że nasz protagonista jest dziedzicem nieco zaniedbanej ale całkiem rozległej i ciekawej krainy. Przywrócenie jej do stanu z epoki jej świetności jest jednym z naszych głównych celów. Powiem wam szczerze, że taki typ rozgrywki czyli kierowanie konkretnym bohaterem połączone jednocześnie z rozbudową własnej osady to dla mnie strzał w dziesiątkę. Ostatni raz czegoś takiego doświadczyłem grając w Neverwinter Nights 2, które to do tej pory uważam za jednego z najlepszych i niesłusznie niedocenianych RPGów, a jest zarówno co rozbudowywać jak i zwiedzać! Ostrożnie szacując po postępie jaki wykonałem w ciągu 50 tur myślę, że tytuł skrywa w sobie około 30-40 godzin soczystego gameplayu.
Fabuła gry rozkręca się dość długo i można mieć wrażenie, że początek jest przegadany. Myślę jednak, że jest to zabieg celowy, bowiem dzięki temu możemy skupić się na poznaniu naszego bohatera i jego przyjaciół. Postacie są wykreowane w sposób generyczny, jak np. zmanierowana arystokratka, lojalny rycerz w lśniącej zbroi czy pozytywnie nastawiona do wszystkiego młodsza siostra. Każdy NPC został stworzony z dużą dbałością i w sposób charakterystyczny o czym świadczy choćby to, że można go opisać precyzyjnie w kilku słowach. Dubbing świetnie dopełnia całości i choć nie wiem czy będzie stworzona polska wersja to ręczę, że w wersji angielskiej głosy są dobrane po mistrzowsku. Nie mogę również nie wspomnieć o tym, że moja dusza niespełnionego rysownika wyje z zachwytu i zazdrości widząc umiejętności zespołu graficznego Pixelated Milk, bowiem portrety postaci pojawiające się w dialogach są wykonane sposób, który bardzo lubię, a jednocześnie nigdy nie było mi dane osiągnąć takiego pułapu. Dlatego zamiast rysować i robić gry zadręczam was swoim skromnym warsztatem redaktorskim.
Czy Regalia jest zatem dobrą grą? Może – wszystko oczywiście zależy od punktu widzenia. To, czego miałem okazję doświadczyć prezentowało się doprawdy wybornie, więc zakładam, że wersja ostateczna, będzie jeszcze lepsza. Jest tylko jedna rzecz, która mnie martwi, a są to ekrany ładowania. Każde przejście z lokacji do lokacji, z budynku do budynku, a w zamku nawet z pokoju do pokoju to osobny ekran ładowania – te są bardzo ładne i z uporem godnym maniaka informują nas, że nie ma krowiego levelu (czyt. na pewno jest!) ale na dłuższą metę mogą okazać się zwyczajnie męczące. Jeżeli chcemy na przykład przedostać się z zamkowej zbrojowni do innej lokacji na mapie, czekać na nas będzie bodaj 4 czy 5 takich loadingów. Ja mam całkiem przyzwoity komputer, który co ważne w 100% operuje na wydajnym dysku SSD, ale i u mnie ładowanie poszczególnych etapów potrafiło zająć dłuższą chwilę. Poza tym jednym mankamentem nie mam jednak do czego się przyczepić i jestem pewien, że jak tylko gra trafi do sklepów – a stanie się to 27 kwietnia – z chęcią po nią sięgnę. I zachęcam do tego wszystkich fanów gatunku – nie będziecie rozczarowani.
Jeżeli natomiast jesteście leniwi i chcecie, żeby ktoś za was przeczytał powyższy artykuł to zachęcam do zerknięcia na video na moim autorskim kanale: