Autorem niniejszej recenzji jest Ulfix
W ostatnich latach nazwa Electronic Arts nie kojarzy się najlepiej. Zdobycie dwóch tytułów najgorszej firmy w Ameryce, wydawanie mnóstwa nastawionych na zysk sequeli i kontrowersyjne zabezpieczenia DRM nie pomagają w ociepleniu wizerunku. Warto jednak pamiętać, że w epoce 8 i 16 bitów, zanim stało się ogromna korporacją, EA potrafiło zaskoczyć graczy nowatorskimi pomysłami. Dzięki jednemu z nich powstał Road Rash.
Wszystko zaczęło się od programisty Carla Mey’a, który pod koniec lat 80-tych chciał stworzyć animację realistycznie przesuwającej się drogi dla gry Andretti Racing na Nintendo Entertainment System. Efekt kilkutygodniowych prac był imponujący, jednak zdecydowanie przekraczał skromne możliwości NESa. Projekt został więc przeniesiony na najnowszą i najmocniejszą konsolę dostępną na rynku – Segę Mega Drive. Kod po optymalizacji wykorzystywał jedynie 60 procent mocy procesora, co umożliwiło dołączenie do niego technologii 3D opracowywanej równolegle dla gry Blockout. Silnik, który powstał w ten sposób był niesamowicie zaawansowany jak na tamte czasy i bez problemu potrafił wyświetlać detale takie jak pasy namalowane na asfalcie, czy znaki drogowe i drzewa.
Po wstępnym zaakceptowaniu projektu przez szefostwo Electronic Arts, rozpoczęto prace nad gameplayem. Na szczęście pomysł, by Road Rash był kolejną nudną grą wyścigową został szybko odrzucony, postawiono na bardziej brutalną rozgrywkę, która idealnie pasowała do wizerunku nowej konsoli kreowanego przez Segę. Do gry dodawano kolejne elementy takie jak ruch drogowy, możliwość okładania przeciwników pięściami i policjantów ścigających gracza. Proces tworzenia gry był dość burzliwy, członkowie zespołu często kłócili się o szczegóły, a jednemu z programistów udało się rozbić wyścigowy motocykl Ducati wypożyczony przez EA. W końcu jednak, wiosną 1991 roku gra pojawiła się na sklepowych półkach.
Niemal ćwierć wieku później oprawa audiowizualna nie robi już takiego wrażenia jak w dniu premiery. Grafika wygląda przyzwoicie, a efekt przesuwającej się drogi może konkurować z tym znanym z oryginalnego Mario Karta, jednak płynność animacji pozostawia sporo do życzenia. Dla współczesnych graczy przyzwyczajonych do standardowych sześćdziesięciu klatek na sekundę zderzenie z Road Rashem może być szczególnie bolesne. Ma to niestety negatywny wpływ na komfort gry, bo przeszkody na drodze potrafią pojawiać się znienacka tuż przed przednim kołem motocykla. Muzyka jest nieźle dopasowana do rozgrywki, jednak poszczególne utwory są do siebie bardzo podobne.
Grę zaczynamy jako początkujący motocyklista biorący udział w nielegalnych wyścigach. Początkowo mamy do dyspozycji najsłabszy z ośmiu dostępnych w grze jednośladów, lepsze maszyny można kupić za nagrody otrzymywane za zwycięstwa. Oprócz tego pieniądze są niezbędne do płacenia mandatów i napraw powypadkowych naszego pojazdu. Gra składa się z pięciu etapów, a każdy z nich to pięć startów. Z czasem trasy stają się coraz dłuższe, a przeciwnicy bardziej agresywni i szybsi. Sama rozgrywka polega oczywiście na dojechaniu do mety zanim zrobią to rywale. W czasie jazdy wszystkie chwyty są dozwolone, możemy kopać i okładać rywali pięściami, spychać ich z drogi, czy zrzucać z motocykla jednym uderzeniem pałki. Poziom trudności rośnie wyjątkowo szybko, pierwsze wyścigi nie są zbyt wielkim wyzwaniem, ale ostatnie wymagają perfekcyjnego przejazdu i najszybszego jednośladu. Sprawy nie ułatwia policja potrafiąca ścigać nas przez cała trasę. Aby uniknąć kontrowersji związanych z biciem mundurowych, twórcy gry postanowili, że stróże prawa będą absolutnie nietykalni. W praktyce oznacza to, że jesteśmy ścigani przez Robocopa, którego nie da się zrzucić z motoru, a czołowe zderzenie z samochodem nie robi na nim najmniejszego wrażenia.
O przestarzałej oprawie, błędach i średnio wygodnym sterowaniu można jednak zapomnieć już po kilku pierwszych minutach gry. Road Rash jest jedną z najbardziej wciągających, intensywnych i nieprzewidywalnych gier jakie znam. Zepchnięcie przeciwnika prosto pod nadjeżdżający samochód jest na tyle satysfakcjonujące, że można przymknąć oko na spadki płynności animacji. Sporym plusem jest to, że napis Game Over pojawia się wyłącznie wtedy, gdy staniemy się niewypłacalni. Pozwala to na popełnienie wielu błędów bez konieczności rozpoczynania gry od nowa.
Road Rash z całą pewnością zasługuje na miano klasyka. Oczywiście upływ czasu jest widoczny na pierwszy rzut oka, jednak mimo to gra sprawia mnóstwo przyjemności. Jeżeli szukacie tytułu retro, który pozwoli Wam odreagować stres po ciężkim dniu, to naprawdę trudno znaleźć coś lepszego.