Przeglądasz: Komputery

Kategoria nadrzędna Windows PC DOS PC Amiga Commodore Atari ZX Spectrum

Są takie chwile, kiedy nie mamy czasu lub po prostu jesteśmy zbyt zmęczeni, by angażować się w gry z rozbudowaną fabułą i chcemy po prostu oddać się jakiejś niewymagającej skupienia rozgrywce. Wybór gatunku jest w tym momencie absolutnie dowolny, jednak ja, jako że za młodu zagrywałem się w Pontifeksa, postanowiłem dać szansę Bridge Project – produkcji Caipirinha Games wydanej w Polsce przez IQ Publishing.

Dziś coś co przygotowałem całkowicie dla zabawy, bez większego, głębszego celu. Troszkę System Error, troszkę ogólnego chwalenia. Czasami mam wrażenie, że jeżeli jakiś znany „let’s player” w coś nie zagra, to dla dużej części widowni taka gra zwyczajnie nie istnieje*. A szkoda. Bo są perełki pokroju Retro City Rampage, które spłyną po odbiorcach mainstreamowego gówna jak po kaczce, a faktyczni miłośnicy gier nigdy o nich przez to nie usłyszą.

W czasach, gdy telewidzami rządził „Ostry Dyżur”, gracze również kontrolowali szpitale w simie „Theme Hospital” (1997). W tym parodystycznym symulatorze ośrodka służby zdrowia wirtualni dyrektorzy będą walczyć o klienta rozbudowując swoją przychodnię i stale podnosząc poziom usług. Tytuł ten zapadł graczom w pamięć głównie z uwagi na wstrzykiwaną dożylnie dawkę humoru i receptę na dobrą zabawę.

Zaskakująco wciągająca, trudna i atmosferyczna gra niezależnego studia Subset Games. Ten ufundowany za pomocą Kickstartera kosmiczny, strategiczny erpeg jest miłą odskocznią od zalewu gier „na jedno kopyto”. Więcej, w filmie poniżej!

Kultowa platformówka z 1998 roku. Piraci, skarby, niebezpieczeństwo i mistyczny amulet, który potrafi spełnić marzenie każdego kota o posiadaniu dziewięciu żyć.

Recenzja kolejnej, bo piątej już, wbrew tytułowi, opowieści o Asasynach i Templariuszach. Ichabod nie tylko ocenia grę, ale idzie o krok dalej polemizując z decyzjami podjętymi przez developerów. O tym co zadziałało, a co można było zrobić lepiej dowiedziecie się z poniższego materiału wideo!

Najnowszy projekt Petera Molyneux, Project Godus, duchowy następca cyklu Populous został właśnie ufundowany przez użytkowników Kickstartera. Gdy wszyscy będą zapewne wspominać pierwszą część serii, my zajmiemy się tą najbardziej zapomnianą. Populous: Początek był trzecią i ostatnią częścią „ojca god-simów” i w okolicach premiery zebrał mieszane recenzje. Nie dlatego, że to zła gra. Dlatego, że rzucił się na głębokie wody innowacyjności i odszedł od oryginalnego założenia poprzedników.

Wszyscy uwielbiamy ninja. To jeden z tych elementów popkultury, obok piratów, zombie i kosmitów, który idzie w parze z niemal wszystkim. Tym bardziej dziwi, że mamy tak mało poważnych, pełnoprawnych gier traktujących o ścieżkach tych tajemniczych japońskich wojowników. Co prawda są Ninja Gaiden czy Tenchu, ale nie pojawiły się one na komputerach. Do tej pory dla pecetowców jedynym lekarstwem na ten niedobór były przyjemne zręcznościówki pokroju I-Ninja, Mini Ninjas oraz Ninja Blade. Zmieniło się to wraz z Mark of the Ninja, kolejnym dziełem niezależnego studia Klei Entertainment, odpowiedzialnego za serię Shank. Podobieństwa widoczne są już na pierwszy rzut oka. Styl graficzny, płynne animacje, różnorodny arsenał, charyzmatyczny główny bohater. Owszem, to platformówka. Tak, grafika jest rysunkowa. Nie zmienia to faktu, że jest to produkcja dorosła, rozbudowana, z należycie skonstruowaną mechaniką rozgrywki i niebanalną fabułą. Można określić ją jako połączenie niedawno wydanej freeware’owej skradanki Stealth Bastard, 8-bitowego klasyku Saboteur i Dark Souls (w kwestii niektórych rozwiązań fabularnych).