Przeglądasz: Windows PC

Kategoria nadrzędna

Dziś w Retro gra wyścigowa, którą przez wiele lat uważałem za najlepszą „arcade’ową” ścigałkę w historii (dziś umieściłbym na tej liście też na przykład Burnout Paradise). Need for Speed 3 wyprzedzało swoją epokę oferując wsparcie dla dodatków pobieranych z internetu, ale to nie jedyna cecha za którą warto o niej pamiętać. O tym w naszym dzisiejszym materiale!

Dla wikinga, jak wiadomo największym marzeniem jest zasiąść w Valhalli, miejscu, gdzie po śmierci jego życie składać bedzie się z codziennych epickich bitew i conocnych popijaw i imprez. Dla nordyckiego woja to istna kraina szczęścia. By to osiągnąć wojownik taki musi zginąć z bronią w ręku co, biorąc pod uwagę ich naturę, trudne nie jest. Problem zaczyna się, gdy przez zupełny przypadek to się nie uda.

Bzzzzz… Bzzz… Bzzzz… Komar. Taki niebieski. Wkurzający swym bzyczeniem, niczym prawdziwy. No to klikam, żeby się dziada pozbyć. Bang i kończę jego pikselowy żywot. Od razu pojawia się następny. Klikam, następny. Klikam, klikam, klikam… O, wreszcie czerwony. No, to kolego teraz pokażesz mi, gdzie jest ukryty ten ostatni puzzel. No jasne, przecież jak nic był na widoku, tylko wtopił się w ten domek wyglądający jak czajnik. Mam go, wreszcie. Jest szansa, że jednak poskładam świat Tiny w całość.

W ostatnich latach nazwa Electronic Arts nie kojarzy się najlepiej. Zdobycie dwóch tytułów najgorszej firmy w Ameryce, wydawanie mnóstwa nastawionych na zysk sequeli i kontrowersyjne zabezpieczenia DRM nie pomagają w ociepleniu wizerunku. Warto jednak pamiętać, że w epoce 8 i 16 bitów, zanim stało się ogromna korporacją, EA potrafiło zaskoczyć graczy nowatorskimi pomysłami. Dzięki jednemu z nich powstał Road Rash.

Valhalla Hills to nowy RTS twórców Settlersów i Cultures. Jako zapomniani wikingowie wspinamy się po wzgórzach Walhalli, by udowodnić Odynowi, że jesteśmy godni zasiadać przy obfitym stole Asgardu.

Lew Leon, jak przystało na Króla Dżungli postanowił podbić w 1998 roku również gatunek gier logicznych. O tym czy mu się to udało możecie się przekonać z powyższego materiału!

Jakże przyjemnie snuć fantazje o przyszłości pełnej sukcesów, bogactwa czy przygód. Gdyby tylko spróbować coś w tym kierunku zrobić… Gdyby tylko realizacja przychodziła równie łatwo, jak marzenia. Czy pamiętacie może wszystkie sytuacje, w których zdarzyło wam się odłożyć coś na później? Założę się, że podobnie jak w moim przypadku – było ich wiele. Ach, lenistwo! Słodyczy błogiego nieróbstwa, jakże jesteś zgubna!

Popularyzacja gatunku hack and slash rozpoczęła się na dobre wraz z premierą drugiej części Diablo. Mroczny świat fantasy zamieszkiwany przez tabuny wrogów ochoczo wstępujących pod miecz prowadzonego bohatera, był dobrym powodem do zarywania nocek. Oczekiwanie na sowite wynagrodzenie pod postacią legendarnej zbroi czy nowego narzędzia destrukcji spędzało sen z powiek graczy z całego świata. W produkcji Blizzarda rozgrywka sprowadzała się do jednej podstawowej idei – masakrowania setek przeciwników po to, by móc ograbić ich zwłoki ze złota, mikstur i przedmiotów, przy okazji wbijając kolejny poziom postaci. Zdobywane przy awansie punkty pozwalały rozwijać statystyki bądź zdolności herosa, by z jeszcze większą efektywnością powtarzać cały wcześniej przedstawiony schemat. Dzięki
szczątkowej ilości fabuły gracze mogli koncentrować się na ciągłej walce i udoskonalaniu swojego alter ego, a losowo generowane etapy rodem z roguelików przedłużały przyjemność czerpaną z przemierzania zdominowanej przez zło krainy.