A przynajmniej tak to powinno działać w teorii, ale niestety, przez większość mojego przejścia tak nie było. Żeby jednak w pełni przedstawić w jaki sposób gra zawodzi na tym poziomie, muszę najpierw przekazać jak jesteśmy przez nią prowadzeni. Mary Skelter składa się łącznie z dziesięciu rozdziałów, w których przemierzamy różne lochy. Od trzeciego rozdziału mamy rozwidlenie: otóż mapa świata składa się z pierścienia dookoła wieży stojącej w samym centrum, a my raz idziemy w lewą stronę tego pierścienia, raz w prawą. I w tym miejscu powstaje jeden malutki, malusieńki problem, a mianowicie, zepsucie się balansu poziomu trudności.
Sam pomysł jest okej, tylko twórcy zapomnieli o tym, że skoro gracz ma do wyboru, czy chce iść w jedną stronę, czy w drugą, to dobrze by było, gdyby w następnym rozdziale wrogowie byli trochę silniejsi, niż powinni. Sprawia to, że po skończeniu wcześniej wspomnianego trzeciego rozdziału, rozgrywka nie stanowiła dla mnie absolutnie żadnego wyzwania aż do czasu podjęcia się ostatniego lochu, czyli wieży w środku pierścienia. Innymi słowy, przez większość gry mogłem tylko pomarzyć o tym, że faktycznie gram w to tak, jak powinienem.
Zwinność dwóch moich postaci była na tyle duża, że zaczynali oni jako pierwsi w każdym starciu, ciągle używali potężnych umiejętności wymagających dużo SP, którego zbalansowanie pewnie musiało być nie lada problemem, prawda? Przyjrzymy się słowu “problemem”. Gdy rozłożymy je na takie dwie części: “proble” i “mem”, to szybko znajdziemy genezę naszego problemu. Otóż właśnie SP w tej grze jest jednym, wielkim memem. Mogłoby tej statystyki w ogóle nie być i nic by się nie zmieniło podczas mojego przejścia. Gdy jakaś postać uzbiera wystarczająco wiele doświadczenia i przejdzie na kolejny poziom, to wtedy jej HP oraz SP zostają całkowicie odnowione, a jak wcześniej wspominałem, podczas używania zdolności z trybu masakry, nasze bohaterki odnawiają sobie jakąś część HP oraz SP, więc skoro morduję wszystko na mojej drodze i nawet nie muszę zbytnio się przejmować korupcją, to jak możecie sobie wyobrazić, moje SP było niemalże pełne cały czas. Pewnie, zdarzyły się pojedyncze momenty, w których musiałem przysiąść i pomyśleć nad walką, i te momenty mają nawet swoją nazwę:walka z bossem. Nie zrozumcie mnie źle, nie były one jakoś bardzo trudne, po prostu trwały dłużej od zwykłych starć, przez co bohaterki zbierały trochę zepsucia i zużywały więcej SP niż normalnie, bez możliwości łatwego odnowienia go, ponieważ nie tak łatwo wejść w tryb masakry podczas walki ze strażnikiem rdzenia lochu czy Nightmare. W tym momencie chyba warto wspomnieć, że Jack swoją krew rozlewa za pomocą pistoletu, tzw. Mary Gun, który można ulepszać, a dwoma z dostępnych ulepszeń jest możliwość odnawiania SP naszej drużynie. I w sumie powracając jeszcze raz do rozwidleń w fabule, strasznie dziwne jest to, że można było zapobiec totalnemu rozwaleniu systemu walki przez jakąś część gry poprzez dodanie lepszego skalowania poziomu przeciwników w równoległych rozdziałach. Nie wiem, być może po prostu znalazłem jakąś kombinację ataków, klas postaci, czy przedmiotów, która po prostu była zepsuta, nie działała tak jak powinna, co doprowadziło do niepokonalności mojego oddziału dziewczynek.
Swoją drogą, okłamałem was chwilę wcześniej odnośnie tego, że nie jest łatwo wejść w tryb masakry podczas walk z bossami. Łatwo, tylko kłopot z tym systemem jest trochę oddzielny od problemów ze zbyt łatwymi starciami oraz braku potrzeby dbania o SP. Mianowicie, najwięcej krwi z przeciwników poleci na nasze bohaterki w momencie, gdy uderzymy w przeciwnika takim atakiem, na jaki jest podatny, tak jak w grach z serii Shin Megami Tensei. Tylko minus tego systemu jest taki, że… jest całkowicie niepotrzebny. Bonusy do obrażeń od atakowania w czułe punkty są tak mało znaczące, że równie dobrze mogłoby ich nie być. O wiele lepiej użyć ataku na wszystkich przeciwnikach, jeżeli postać taki posiada. Nie warto marnować czasu i testować jaką umiejętność najlepiej użyć na określonym przeciwniku, skoro pojawia się tylko na jednym określonym poziomie obecnego lochu i nigdzie więcej. Całe te niedopatrzenie sprawia, że tryb masakry jest wręcz losowy i osobiście nie budowałem żadnych taktyk wobec niego. Nawet podczas ostatniego lochu, gdzie problem z balansem w głównej mierze zniknął, nie planowałem specjalnie pracować na to, by uzbierać wystarczającą ilość krwi na bohaterkach i używać ich specjalnych ataków czy zdolności regeneracyjnych. Wielka szkoda, ponieważ jest to na pewno jeden z ciekawszych aspektów całego systemu walki, który razem z pistoletem na krew Jacka, sprawiał, że czułem oryginalność i powiew świeżości od rozgrywki, która fundamentalnie się nie zmienia od lat. Naprawdę wręcz trudno mi się na to patrzy, że jednak potyczki nie są aż tak repetytywne jedynie na początku gry i pod jej koniec, kiedy to pojawia się jakiekolwiek wyzwanie dla gracza.