Ogłoszenie serii 30 kart graficznych GeForce RTX było nieuniknione i spodziewane. Co nie znaczy, że nie zaskakujące.
Klienci nie przewidywali bowiem, że wraz ze znaczącym wzrostem wydajności nowej generacji sprzętu przyjdzie również… znaczący spadek cenowy.
Tym razem wyższa półka zawieszona została sporo niżej niż w serii 20, co znaczy, że ray trace’owana przyszłość zbliża się wielkimi krokami również do graczy o mniejszym budżecie. To świetna wiadomość dla wszystkich – im większą penetrację rynku będzie miała technologia RTX, tym chętniej będą z niej korzystać producenci gier.
A przecież nie chodzi tylko o rzucanie promieni – DLSS, czyli skalowanie obrazu z wykorzystaniem uczenia maszynowego w zauważalny sposób zwiększa wydajność w grach.
A. No, ale o czym to my? W dzisiejszym materiale testujemy pierwszą z dostępnych w sprzedaży kart nowej rodziny Nvidii.
3080 znajdzie się w sklepach 17 września w cenie 3279 złotych (to około 2000 złotych taniej niż dużo słabszy 2080 Ti z zeszłej generacji (!) ), a niedługo potem w sklepach zawitają dwa modele dodatkowe.
3070 ma być kartą tańszą, ale wciąż bijącą w testach poprzednią generację (nie wiemy jeszcze ile w tych obietnicach prawdy).
3090 natomiast to odpowiednik „Tytanów” lat ubiegłych. Karta hipopotam o mocy pozwalającej ponoć nawet na granie w rozdzielczości 8K.
O tym czy faktycznie tak będzie przekonamy się dopiero w październiku, bo to wtedy właśnie ma mieć ona swoją premierę.
To był bardzo długi opis. Ale dorzucę jeszcze standardową informację, że nikt nam za ten test nie zapłacił, opinie w nim wyrażone należą do autora. Nvidia udostępniła nam natomiast przedpremierowo kartę, byśmy mogli podzielić się z wami jej osiągami jeszcze przed oficjalną sklepową premierą.
Pozdro.